Marulin Napisano 11 Października 2015 Zgłoszenie Share Napisano 11 Października 2015 (edytowane) Wrzucę i tu opis z naszej krótkiej wyprawy, którą popełniliśmy w 2015r. 07.06.2015 – niedziela, dziecko odstawione do Zabrza, do babci. Moc atrakcji zapewnionych dziecku przez babcię pozwoli nam na ok 8 dni wyjazdu. Niestety układ urlopów, jak moje gruzińskie plany na jesień pozwoliły nam tylko na osiem dni. Dwa dni odpadają na trazyt, więc na miejscu pozostanie tylko sześć dni. Wstępny plan wycieczki rodził się przez ostatnie tygodnie a nawet miesiące. Mapa papierowa, gogleearth, liczenie kilometrów i dni. Skupiamy się głównie na asfaltach, szutry wyjdą po drodze. Chcemy po prostu pojeździć. Sporo czasu zajęło mi przekonanie Ani do laweciarstwa (czyt. kilka miesięcy, bo mędzić zacząłem już jesienią 2014…). Po kilku wyjazdach autostrad mam serdecznie dosyć, a na jazdę opłotkami po prostu brakuje urlopu. Może to już wiek? Moim zdaniem jazda autostradą nie uczyni mnie lepszym i nic ciekawego nie wniesie w moje życie.Jedziemy we dwójkę Ania na DL650, ja na xt660z. Ze Śląska wracamy do domu około południa. Przed nami pakowanie i ładowanie motocykli. Trwa to cały dzień. Ok 21 kończymy ładowanie motocykli na lawecie.Pozostaje ogarnięcie rzeczy, czy wszystko zabrane. Ok 23 okazuje się że brakuje zielonej karty do DL… Nerwy, szukanie w intrenecie, hasła typu: „zielona karta online”. Po dłuższej chwili okazuje się – jest - była razem z polisą. Czyli nie jest ze mną tak źle, jednak przy opłaceniu OC wziąłem zieloną kartę. Kończymy pakowanie bagaży do auta. Jak zawsze zabieramy kufry Letko na teresę + sakwy na DL. Bagażu nie tak dużo. Zabieramy namiot + szpej noclegowy. Teresa tradycyjnie jedzie na metzelerach tournance, DL na scoutach K60– chyba nigdy ich nie zabraknie (zaliczyły już Albanię, Rumunię, sporo Polski, a mięsa zostało sporo). Wieczorem wrzucam do garmina adria route., w końcu nie możemy błądzić. Po północy idziemy spać, wyjazd przecież o trzeciej…08.06.2015 – poniedziałek. Dzień 1. Pobudka, śniadanie, ostatnie sprawdzenie najważniejszych rzeczy. Ostatecznie ruszamy o 5.00. Sporo wątpliwości budzi we mnie nasze auto. 80KM z przyczepą - ok 850kg. Po pierwszych kilometrach okazuje się, że nie jest źle. Diesel to nie benzyna, moment jest jednak bardziej korzystny. Przed nami ponad 1100km. Celem jest Baśka Voda w Chorwacji. Ot tak sobie wyznaczyliśmy cel z google. Wiemy, że przy rondzie w Baśka Voda jest kemping – spróbujemy tam zostawić zaprzęg. Droga - ogólnie nuda. Jedziemy na zmianę. Standard chorwacyjny dla zachodzniej części Polski: Olomuc, Brno, Wiedeń, Graz, Maribor, Zagrzeb… W Chorwacji jemy pierwsze cevapi. Dalej autostrada…. Do Baśka Voda docieramy ok 20 po 1150km i 15h jazdy. Na kempingu (Baśko Polje) negocjacje. Pierwotnie pani nie chce słyszeć o pozostawieniu tylko sprzętu. Chce nas kasować za pełny pobyt. Po dłuższej rozmowie i tłumaczeniu kończy się na policzeniu pełnego pobytu przez jedną dobę, doliczeniu pozycji „empty car” za czas postoju auta i lawety i kolejnej pełnej doby po ewentualnym powrocie za tydzień. Dostajemy numerek i szukamy miejsca. Lokujemy się w pobliżu Niemców – bogacze, mają wszystko – grille, zimne piwko, TV, SAT, grillowany czosnek. Do tego wypasiony kamper i kpl. mebli . Niemcy łypią na nas – zawszze to jakaś atrakcja. Szybki rozładunek, stawiamy namiot. Jemy cokolwiek. Tak to właśnie wieczorem słyszę słowa na które czekałem: Ania – wiesz, ten pomysł z lawetą nie był taki zły. Pokonaliśmy ponad tysiąc km i nie jesteśmy padnięci, na motocyklu nie byłoby szans na taki wynik. Tak, moja żona przyznała mi rację.Niepokoi nas niebo, jest duszno, błyska. Nie ma bata w nocy będzie lało. Prysznic, kładziemy się spać. Po chwili zaczyna się Armagedon. Burza. Pioruny biją wokół i to całkiem blisko. Prąd zanika. W pewnym momencie pod matami w namiocie zaczyna płynąć woda. Uciekamy do auta. Szkoda byłoby zginąć na początku wyprawy. W aucie wbijam w garmina waypointy na nasz kolejny dzień. Po godzinie przestaje lać. Wracamy do namiotu. Noc przebiega spokojnie. Nigdy nie przeżyliśmy takiej burzy…Opłaty drogowe: CZ 310 koron/10dni, Austria 8euro/10 dni, Słowienia 30 euro/miesiąc, Chorwacja całość ok 50 euro. Tunel od autostrady do Baśka Voda dodatkowo płatny – 4euro.09.06.2014 dzień 2 – wtorek. Plan na dzisiaj jest ambitny. Chcemy dotrzeć do Serbii nad Zlatarsko Ezero (Nova Varos) czyli jakieś 550km. Byłem tam w 2013 z Orzepem i Gumbasem, trzeba odświeżyć wspomnienia. Oczywiście jest to plan maksimum. Minimum to wjazd do Serbii. Rzucam hasło – ciekawe czy Niemcy będą za tydzień…Nasze koczowisko:https://lh3.googleusercontent.com/-Wg7019T95sM/VgLx4oznCuI/AAAAAAAAAZU/tZuOKrXwfOE/s1152-Ic42/DSC_1171.JPGPierwszy kilometr i już niepokój. Tenerą rzuca przy małej prędkości. Sprawdzamy ciśnienie w kołach – jest ok. Po kilku kilometrach wszystko wraca do normy. Opona się ułożyła – musiała się odkształcić podczas transportu. Początkowo jedziemy magistralą adriatycką, następnie odbijmy w drogę 39. Tankowanie do pełna, bo motocykle jechały na lawecie na pusto. Lecimy w kierunku Bośni i Hercegowiny. Droga 39 i już jest super. Dobry asfalt, zawijasy. Jet dobrze. Wjeżdżamy do BiH bez problemów. Pogranicznicy mili, przybijają „pieczat” i jedziemy dalej. W BiH asfalt nieco gorszy, ale nie jest źle. Drogą R417 objeżdżamy Busko Jezero.Dalej kierujemy się w kierunku Sarajewa. Pogoda idealna. Ciepło ale nie gorąco. Kolejne drogi M15 i za miejscowością Lug odbijamy wR-418. Przystanek przy punkcie widokowym na Ramsko Jezero. Jest pięknie. Dalej M16.2, M17, w Hadżici w R442a w góry.Przez Sarajewo przejeżdżamy tranzytowo drogą M18, robiąc jedynie foto przy tablicy Sarajevo. Miasto zakorkowane, dużo prac drogowych. Jedziemy w kierunku Srebrenicy. W Milići skręcamy w R452. Początkowo asfalt, dalej szuter… Dużo szutru, super. Po drodze ani żywej duszy, tylko kamieniołomy i wyrobiska. Ania dzielnie daje radę. Granicę z Serbią chcemy przekroczyć w Bajna Basta. Jedziemy, robi się ciemno. Paliwo się powoli kończy, w DL rezerwa świeci już z 30km, u mnie zapala się f-trip – czyli jeszcze prawie 6 litrów zostało. Pojawia się nutka zwątpienia. Docieramy do granicy ok 22, szybka odprawa. Bośniaccy celnicy przyjaźni. Chwila rozmowy, jedziemy do Serbów. Na pytanie dokąd jedziemy odpowiadamy – Montenegro, przecież nie powiemy że przez Kosovo. Tradycyjnie pytania – typu kakoj grad? Jak tam u was. Kawałek za granicą tankujemy do pełna. To były ostatnie chwile, w zbiornikach było już sucho. Po dłuższej chwili i głównie dzięki uporowi Ani znajdujemy przytulny nocleg za jedyne 20euro bez śniadania (N43o59.110’ E019o34.131’). Nasi już tam byli – kilka dni wcześniej było kilku chłopaków FAT. Ciepły prysznic i spać. Tego dnia pokonujemy 460km. Plan minimum osiągnięty. Jak zawsze wbijam waypointy na następny dzień w garniaku. najważniejsze, że się zamykają:instalacja:10.06.2015, środa, dzień 3. Rano wstajemy. Pakowanie, śniadanie w „hotelowym” barze, całkiem smaczne. Chwila na WIFI, sprawdzanie poczty. Ruszamy w kierunku Nova Varoś, Zlatarsko Jezero. Droga super. Hotel w którym spaliśmy z chłopakami w 2013 stoi. Fotka, podziwianie i lecimy dalej. Za Aljinovići odbijamy ostro w prawo łącznikiem do drogi 21. Na google wygląda na wspaniałe serpentyny. Pierwszy odcinek asfaltowy, dalej szuter. Droga robi się coraz węższa. Co robimy? Jedziemy, może później się poprawi. Nie poprawiło się. Szuter przekształca się w kamienistą drogę. Luźne kamienie sprawiają sporo kłopotów. DL jest dodatkowo obniżony o ok 3cm, ale radzi sobie nieźle (przede wszystkim). Stromy zjazd, jest coraz gorzej. Droga zniszczona po padających deszczach. Po zjechaniu już wiemy, że powrotu nie będzie. Trzeba jechać dalej. Pniemy się w górę, szuter, lepszy, gorszy, kamienie. Po poprawie nawierzchni ośmielam się wyciągnąć aparat… Z czasem pojawiają się fragmenty asfaltu, dominuje jednak szuter. Ania dała radę, nikt nie wyglebił. Wieczorem będzie się dobrze wspominać. Po kolejnych kilometrach dojeżdżamy do asfaltu – właśnie tymi serpentynami, których szukaliśmy – szutrowymi. Warto było. Nadciągają chmury. Jedziemy do Prijepolje. Schronienie znajdujemy na stacji paliw. Tankujemy do pełna, chwilę koczujemy. Po jakimś czasie przejaśnia się. Jedziemy tranzytowo do Czarnogóry, Bielopolje, Rożaje. Wjeżdżamy do Kosova. W strefie pomiędzy budką serbską i kosowską zaliczamy wspaniałe widoki. Tak wspaniałe, że nie rozstawiam do końca kosy, tenera pada na bok. Na szczęście strat nie stwierdzono. Na granicy kosowarzy kasują nas 15euro/motocykl. Zielona karta nie działa na terenie Kosova. Na granicy pada pytanie turist? tranzit?. Niestety tranzit, ale wiemy, że jeszcze będziemy chcieli tu wrócić. Zjeżdżamy w dół. Jest już późno. Znajdujemy nocleg w motelu ANTIKA (N42o41.960’ E020o19.334’, Peje) – jak się okazuje – najdroższy w trakcie całe wycieczki – 40euro, bez śniadania. Ech, co tam niech się Kosovo rozwija. Współwłaściciel włada angielskim, Polacy tu bywają, przeważnie motocykliści. Motocykle znajdują bezpieczne miejsce w podziemnym garażu. Prysznic, WIFI.Widok z okna, podłe warunki do robienia zdjęć (było prawie ciemno):Obok restauracja – również ANTIKA. Ania wzbudza spore zainteresowanie. W końcu jest jedyną niewiastą w lokalu. Porcje potężne, jedzenie pierwsza klasa, kosowskie piwko. Polecamy! Jak się jutro okazuje większość restauracji i hoteli na naszej kosowskiej trasie nosi nazwę ANTIKA… Słów kilka odnośnie motelu – budowa trwa. Parter i pierwsze piętro niewykończone, drugie wygląda jak hotel. Drzwi wejściowych jeszcze nie wprawiono. Na dole w hallu stoi biurko pełniące rolę recepcji, obok składowisko styropianu. Recepcjonistki brak. Póki co motel prowadzi pani z kuchni w restauracji. Za kilka lat będzie niezły obiekt. Z okna widok na góry. Znieczuleni piwem, opasieni jak bąki zasypiamy jak dzieci. Dziś 360km, chwilami było ciężko. Jutro jedziemy do Albanii.11.06.2015, czwartek, dzień 4. Z rana ruszamy. Tradycyjnie pakujemy majdan i jedziemy do Gjakove. Tu tankujemy paliwo poniżej eurasa/litr. Wrzucam pistolet, paliwo się leje, leje i chlust….wszystko uje…ane z benzyny.- Pan z obsługi mówi NO AUTOMATIC. Szkoda, że wcześniej nie powiedział. Dl’a Ani tankuje już ostrożniej. Obsługa była miła – pan wytarł mi motong szmatą… z oleju napędowego. Liczą się jednak chęci. Do Albanii wjeżdżamy w pobliżu miejscowości Gegaj, na drogę SH22. Asfalt pierwsza klasa. Odbijamy w kierunku Valbone. W 2013 z chłopakami odpuściliśmy dolinę, więc teraz warto ją zobaczyć. Od SH22 do Bajram Curi droga kiepska, dalej do końca Valbone nowiutki asfalt. Ogólnie komercja, trochę kamperów, turyści, Niemcy, wycieczki zorganizowane, ale warto. Dojeżdżamy do końca drogi, fotka.Za górami Teth.https://lh3.googleusercontent.com/-1Ntaj1AVRq4/VgWAwacs1BI/AAAAAAAAAjo/Tj4XcOWmCCs/s720-Ic42/DSC_1248.JPGWracamy do SH22 i lecimy do Fierze. Tym razem nie płyniemy promem. Fotka, przy zaporze, powyżej zapory i co kawałek. Widoki rewelacyjne!Osiołek i jego Pani: Dojeżdżamy do SH5, kierunek Puke, następnie Shkoder. Tu chcemy zjeść. Znam fajną knajpę z 2013, jedliśmy tam kilka razy. Okazuje, się, że nie wytrzymała konkurencji. Nawet ślad po niej nie został. Trudno. Do kempingu kilka km – tam zjemy. Odwlekamy posiłek już od ładnych kilku godzin. Zmęczeni kierujemy się w kierunku Koplik. Kemping (N42o08.302’, E019o.27.938’) – pierwsza klasa.Standard europejski, restauracja nad jeziorem shkoderskim. Kemping przewija się w wielu relacjach albańskich. Wszyscy chwalą, my również. Jedzenie w restauracji wyśmienite. Tego dnia pokonujemy 320km. Również nie było lekko. Upał dał się nam we znaki, podobnie jak kręte albańskie asfalty. Ania przyznała, że nigdy tylu zakrętów nie pokonała. Drugi nocleg pod namiotem podczas naszego wyjazdu. Sporo motocyklistów, ale jakoś nikt się nie bratał. Niemiecką parę na małych GSach spotykamy później w kilku miejscach w Czarnogórze. Koszt ok. 9 euro za 2 motongi i namiot. Doskonała baza na laweciarstwo w przyszłości. Myśli już kiełkują na przyszły rok.12.06.2015 piątek, dzień 5. Ruszamy ok 10 po pysznym śniadaniu. Trochę poleniuchowaliśmy na cempingu. Co ciekawe większość kamperów wyjeżdża dalej. Mało z nich zostaje.Dzisiaj celem jest „punkt potrójny” przy moście nad Tarą. Jedziemy w kierunku Podgoricy. Granicę pokonujemy bez przeszkód. Upał niemiłosierny, trochę nam daje w kość. Za Podgoricą kierujemy się w kierunku Cetinje i Kotru. Widoki zapierają dech. Anulka w akcji! Na jednym z punktów widokowych spotykamy wycieczkę geriatryczną z Polski. Jadna Pani robi sobie ze mną zdjęcie. Ma się tą osobowość… Podziwiamy widoki na Kotor:Marulin w akcji!Objeżdżamy zatokę i skręcamy w drogę 11 i 6 kierunku Nikśic. Po drodze zaliczamy obiadek w restauracji Kasztel. Zupa rybna, do tego po raz kolejny cevapi, frytki, sałatki rachunek łaskawy (N42o46.625’, E018o53.337’). Czas biegnie nieubłaganie. Już wiemy, że nie dojedziemy do mostu.Jedziemy dalej, Do końca wyprawy i tak mamy spory zapas, więc spokojnie jedziemy dalej: Savnik, dalej w kierunku Mijoska. Od Savnika droga nieco gorsza. Widać, że rzadko uczęszczana. Po ok 20km widzimy zakaz wjazdu… Co robimy? Jedziemy dalej, najwyżej zamandacimy albo zawrócimy.Droga pusta. Sporo kamieni. Widać, że często coś spada ze zbocza. Po drodze mijamy auto – kierowca coś do nas wymachuje w języku międzynarodowym. Krótka narada, jedziemy dalej. Po drodze wspaniałe góry, szczyty powyżej 2tys. . Do Mijoska dojeżdżamy bez problemów, choć z pewnymi obawami, czy na końcu drogi nie czai się czarnogórska policja – sroga, ale sprawiedliwa. Dalej drogą nr 5 i w Mojkovac skręcamy w kierunku Żabljaka. Po drodze natrafiamy na nocleg (N42o59.385’, E019o24.713’) – bikers frendly – tak napisali.Zdjęcia przybytku z dnia następnego:Dostajemy domek, warunki ok. 36euro/2 osoby ze śniadaniem. Motocykle stawiamy pod domkiem. Prysznic, plany na dzień następy i do spania. Dzisiejszego dnia przejeżdżamy 392km, czyli ok 30 km mniej niż zakładaliśmy. Przed nami jeszcze dwa dni jazdy na 2 kołach. Podsumowując - Czarnogóra to raj dla motocyklistów.13.06.2015 – sobota, dzień 5. Wstajemy rano. Po śniadaniu, zgodnie z namową właściciela robimy mały spacer wzdłuż potoku Bistrica. Kilka mostków, ścieżki, wodospady. Naprawdę uroczo. Robimy kilka fotek, pakowanie i na koń.Pierwszy przystanek nad mostem przy Tarze. Wspominki z 2013r, zdjęcia. Od tego czasu pojawiło się kilka zip-line nad rzeką. Zjazd 10euro. Nie podejmujemy wyzwania. Mamy straszną ochotę na rafting, ale niestety nie możemy sobie pozwolić na półdniową zwłokę, poza tym byłby problem z motocyklami ciuchami itd. . Nic to, przecież jeszcze tu wrócimy. Ruszamy dalej w kierunku Żablijaka, tankujemy zbiorniki do pełna i zagłębiamy się w Durmitor. Magiczne miejsce, kto był, ten wie. Kto nie był to musi się tam wybrać. Cykamy fotki, kręcimy filmy, leśny dziadek kasuje nas po 3euro od głowy za bilet wstępu do parku. No cóż płacić trzeba.Śniegu w tym roku niewiele. W 2013 było go o wiele więcej, a jechaliśmy niemal o tej samej porze roku.Jedziemy dalej, wzdłuż rzeki Piva. Tradycyjnie fotka przy zaporze. Przekraczamy granicę, tu droga w przebudowie. Szykują się pod asfalt. Za granicą jemy pyszny obiadek… A jakże cevapi . Podczas tej wyprawy jedliśmy kilka różnych odmian. Każda przepyszna. Jedziemy dalej drogami 18 i 20, później w prawo w kierunku Gacko i Mostaru. niewiele lepiej, ale lepiej: Kilka km przed Mostarem znajdujemy nocleg – Motel Aura (N43o18.262’, E017o49.992’). 35/euro za dwie od osoby ze śniadaniem, WIFI, TV, klima, jednym słowem fullwypas. Motocykle zostają przed wejściem, bezpieczne. Pani zapewnia, że pilnuje całą noc. Przejeżdżamy 297km. Zmęczenie sprawie, że odpuszczamy zwiedzanie Mostaru. Ogólnie zarówno ja jak i Ania nie lubimy zwiedzać zamków. Wolimy jeździć i podziwiać krajobrazy.14.06.2015 dzień 6, niedziela. To ostatni dzień naszej przejażdżki. Po śniadaniu pakujemy łuby i kierujemy się w kierunku Chorwacji. Tuż przed granicą pozbywamy się resztek miejscowej waluty kupując trochę podarunków. Tu spotykamy już sporo Polaków - tranzyt w kierunku Mostaru i Medugorje. Każdy chce przecież zobaczyć most i skoki do wody… Przed granicą kilkukilometrowy korek. Temperatura powyżej 35stopni. Objeżdżamy ile się da. Stajemy trzy auta od budy. Mimo wszystko trwa to sporo czasu. Pot leje się ostro. Celnicy co któreś auto kontrolują dokładnie, nawet niemieckie mercedesy. Obok kontener do przeszukań osobistych, może nawet tam gwałcą? Nasza kolej. Pani nawet nie chce obejrzeć paszportów. Kolej na Chorwatów. Pytanie: Polaki? Polaki – odpowiadamy. Jechać. No tak, nie można było wcześniej? Chorwację pokonujemy magistralą adriatycką. Po drodze chcieliśmy jeszcze zahaczyć o Górę św. Jerzego, ale przestrzeliliśmy zjazd… Nadciągające chmury przekonują nas żeby jechać dalej. Następnym razem. Mijamy Makarską i docieramy do naszego kempingu. Auto stoi, przyczepa również. Dzisiaj tylko 130km. Nasi sąsiedzi – Niemcy – siedzą w tych samych pozycjach co tydzień temu. Machamy sobie – wygląda na to, że na nas czekali. Może rzucić im z 5 euro a pilnowanie składu? ;). Stawiamy namiot, rozpakowanie motocykli. Ładujemy motongi na przyczepę, spinamy pasami. Pozostaje tylko umoczyć tyłek w Adriatyku. Morze niespokojne. Moja kąpiel kończy się rozciętą nogą i wbitym jeżowcem. Jeszcze romantyczny spacer deptakiem, zarzucamy kolację. Reguluję płatność za nocleg i parking, aby nas wypuszczono wcześnie rano. Ok 480 kN + prawie 20euro za pierwszy dzień.14.06.2015 dzień 7, poniedziałek. Ruszamy ok 5 rano. Niemcy jeszcze śpią. Pewnie wieczorne piwo i wurst ich uśpił. Wracamy tą samą drogą. Do domu docieramy ok 20, czyli tempo podobne jak w pierwszą stronę. Podsumowując. W sześć dni objechaliśmy prawie 2tys. km. Motocykle spisały się doskonale. DL na napędzie zrobił już ponad 34tys. Km – w przyszłym sezonie wymiana, tenera 22tys. – co i tak jest niezłym wynikiem jak na singla. Astra mino swych 80KM dała radę. Dla wielu z Was wożenie motocykli na przyczepie przeczy motocyklizmowi. Jednak, w dwa dni zrobiliśmy prawie 2300km tranzytu, bez większej męki. Przeloty autostradą nie dają frajdy. Bałkany to wspaniałe tereny i będziemy chcieli tam wrócić, szczególnie Kosovo i Albania. Warta uwagi jest również Macedonia, Przez te dni nie doznaliśmy żadnej wrogości, nikt nas nie obrabował ani nie okradł.Teraz tylko powrót do rzeczywistości i oczekiwanie na kolejną wyprawę – sierpień/wrzesień Gruzja. A z Anią dopiero za rok…Dziękuję za wspólną drogę Anusiu. Edytowane 11 Października 2015 przez Marulin Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kristos1971 Napisano 11 Października 2015 Zgłoszenie Share Napisano 11 Października 2015 Kurde... Można tam dwa razy do roku jeździć i za każdym razem odkrywać coś nowego. Już tęsknie... Dzięki za podróż. Tak przy okazji- mamy do siebie nie tak daleko- trzeba by się spotkać... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Hermes Napisano 22 Października 2015 Zgłoszenie Share Napisano 22 Października 2015 7 dni, da sie? oczywiście że sie da! Nie wiem czemu, wcześniej nie trafiłem na tą relację. Czanogóra po raz kolejny obroni się swoim pięknem!! Możesz wyznaczyć traskę którą jechaliście? (pytam z ciekawości) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Ertek Napisano 22 Października 2015 Zgłoszenie Share Napisano 22 Października 2015 Dziękuję za obszerną fotorelację. :) Ideę lawety całkowicie rozumiem i pewno do niej dorosnę. ;) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Marulin Napisano 18 Grudnia 2015 Autor Zgłoszenie Share Napisano 18 Grudnia 2015 dzień pierwszy - tranzyt: https://goo.gl/maps/rkdcmcm4pHs dzień drugi: https://goo.gl/maps/SrhwMvo91gz dzień trzeci: https://goo.gl/maps/DZX35HPkRAQ2 dzień czwarty: https://goo.gl/maps/K5pqtTCPCiJ2 dzień piąty: https://goo.gl/maps/K7TnPmD1CE42 - z tym, że nie jechaliśmy przez Budvę. Nie potrafię googla zmusić aby poprowadził właściwą trasą... dzień szóstyy: https://goo.gl/maps/1UbZtXuq6Rm dzień siódmy: https://goo.gl/maps/TFyRqrLrGNF2 dzień ósmy - tranzyt: https://goo.gl/maps/9wZy6RghmiN2 sorry za zwłokę, rzadko zaglądam na forum... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się