Skocz do zawartości

Marulinowa Słowenia 2017


Marulin

Rekomendowane odpowiedzi

Pomysł wyjazdu na Słowenię zrodził się dość nieoczekiwanie. Pierwotnie zakładaliśmy laweciarski dojazd do Chorwacji i zgłębianie Bałkanów.  Trwające upały oraz pożary nieco nas zniechęcają. Ostatecznie przekonujemy się do zmiany planów po otrzymaniu e-maila z kempingu chorwackiego informującego o braku możliwości pozostawienia auta oraz lawety. I tu do głowy powraca pomysł, który kiedyś już mnie nęcił – Słowenia. Blisko, więc laweta pozostanie w domu i pojedziemy na kołach.
Wiele osób myli Słowenię ze Słowacją... Słowenia znana Polakom jest głównie: na trasie Maribor – granica z Chorwacją, czyli niecałe 60km autostrady, no i te drogie winiety... Do tego brak autostrady do samej granicy z Chorwacją.

Jak zawsze nie mamy konkretnego planu. Po moim powrocie z Islandii czasu jest niewiele. Nadrabiam zaległości zawodowe no i muszę stworzyć górkę, która pozwoli na kolejny urlop. W firmie dostaję kolejny urlop. W pracy przeglądam Słowenię w google. Szukam bocznych dróg, krętych.
Pojawia się jedna pozycja, którą  musimy zobaczyć – Jaskinia Postojna Jama. Reszta ułoży się po drodze. Jak już pisałem – nie lubię zaplanowanego wyjazdu.

Ogarniam nieco motocykle:
DL Ani dostaje świeży olej + ogólna kontrola. Wszystko ok,
moja tereska ma 38 ty km, do przeglądu pozostało 2 tys. Postanawiam to odłożyć na później. Zmieniam tylko zdarte w Islandii TKC na metzelery. Sprawdzam olej i tyle. No może jeszcze zamawiam rezerwowy regler – sam nie wiem czemu. Zawsze się obawiam tej awarii w trasie.
napełniam olejarki w obu motocyklach.

EFKJoAo.jpg

12.08.2017 – pakowanie motocykli. Czyli jak zawsze: tenera z kuframi, Ania z sakwami + centralka na podręczne rzeczy. Zabieramy śpiwór, namiot + szpej biwakowy. Z premedytacją nie zabieramy GoPro. Wieczorem spakowane motocykle trafiają do garażu.

13.08.2017 – dzień wyjazdu. Motocykle mamy spakowane dzień wcześniej. Ruszamy ok 9 rano. Nie spieszy nam się bo przed nami nieco ponad 600km, w większości autostradami.
Tankujemy motocykle do pełna w Międzylesiu i jedziemy dalej, trasą bałkańską czyli drogami, którymi cała zachodnia część Polski jedzie do Chorwacji. Po drodze rzeczywiście spotykamy wiele polskich tablic.

Jedziemy jak wszyscy: Ołomuniec, Brno,Wiedeń, Graz, Maribor. W Austrii kupujemy winietki na 10 dni, w Słowenii na 7. Przy wjeździe do Austrii spotykamy chłopaków z Polski. Również jadą do Słowenii, ale ich głównym celem są Alpy austriackie. Dzisiaj chcą dojechać nad Bohensko Jezero. Kawałek drogi przed nimi.

MFBsoQt.jpg

5Gk8u7W.jpg

Po drodze robimy przerwy na jedzenie i tankowanie. Autostrady nieźle nas nużą. Za Wiedniem pojawią się góry i trochę zakrętów więc robi się nieco ciekawiej.

8HyMrZ9.jpg

imxs2p3.jpg

Pogoda idealna  na motocykl - ok 23stopnie. W Słowenii robi się wyraźnie cieplej, wypinamy membrany z kurtek.
Założenie na dziś zakłada dojazd do Słowenii – okolic Mariboru. Dojeżdżamy do Ptuja. Nocleg znajdujemy na kempingu przy termach. Koszt noclegu to 18 euro/osobę. Cena obejmuje również wstęp do kompleksu basenów.
Rozbijamy namiot i kolację odkładamy na później bo termy czynne do 21. Dzień kończymy relaksując się w basenach i saunach. Przed snem przeglądam mapy i wbijam w garmina trasę na jutrzejszy dzień. Przed nami góry :).
Obok naszego namiotu zatrzymuje się para z Polski. Jadą autem – chyba na Bałkany. Podobnie jak my mają tablice DKL. Nie są zbyt kontaktowi, więc nie bratamy się z nimi.

Dzisiejsza trasa:
https://goo.gl/maps/tB7b7aBqCC22

14.08.2017 – poniedziałek, dzień energetyka, więc ten dzień dostaję jako wolny od firmy w prezencie. Wstajemy rano, jemy śniadanie. Okazuje się, że materac Ani jest dziurawy. Idziemy jeszcze do term, wymoczyć się przed jazdą.
Ciekawe są wielkie beczki po winie zaadaptowane na domki mieszkalne. Gdzieś czytałem, że można w nich nocować,

b5AhyuY.jpg

hWp5Vvt.jpg

UgMvYUM.jpg

Po powrocie zwijamy namiot i pakujemy dobytek. Ruszamy późno bo ok. południa. W Ptuju robimy drobne zakupy i jedziemy bocznymi drogami w kierunku Mariboru. Tuż za Ptujem na naszych twarzach pojawia się uśmiech. Jedziemy przez wioski, ruch bardzo niewielki, a trasa malownicza do tego sporo zakrętów, droga równa. W Mariborze obieramy kierunek na drogi 426, później 937. Pojawiają się zakręty... i to jakie! Droga wąska, sporo nawrotów. Robi się naprawdę świetnie. Drogą 937 dojeżdżamy do jedynki, którą lecimy na zachód.  Droga nr 1 wije się wzdłuż zakoli Dravy, bardzo przyjemnie nam się jedzie. W miejscowości Radlje ob Dravi skręcamy w, 434 w kierunku Austrii. Przekraczamy granicę i jedziemy drogą 69. Po drodze chwila odpoczynku nad jeziorem. Droga 69 również zapada nam w pamięci. Kręta, asfalt idealny i szeroka. Po drodze spotykamy sporo motocyklistów. Mało kto jedzie jak my z całym dobytkiem. Większość maszyn to Austriacy na lekko. 

2l15eW6.jpg

xw6z6QV.jpg

vmuLU1E.jpg

eePSAFd.jpg

BPsi7iC.jpg

Wjeżdżamy z powrotem do Słowenii w Dravogradzie. Sam zjazd do granicy to również niezłe zakręty. W Słowenii drogi 112 i 425 do Valjensko Jezero. Nocleg znajdujemy na kempingu nad samym jeziorem. Miejscowość obok Jeziora to Sostanj. Ciekawostka, że na samym jego środku jest potężna elektrownia. Chłodnie kominowe są przy samej drodze. Wszędzie czuć jakiś charakterystyczny zapach, który na początku nieco przeszkadza, ale po jakimś czasie nie czujemy już tego.  Rozbijamy namiot i po kolacji idę cyknąć kilka fotek nad jeziorem. Dzisiejszy dzień obfitował w zakręty, km niewiele, ale jesteśmy wykończeni.
Kemping 12euro/osobę.

HYNZXIM.jpg

KwPZskt.jpg

KwPZskt.jpg

rtMN5ye.jpg

15.08.2017 – rano reguluję należność w recepcji i zabieramy się do codziennego rytuału – śniadanie, pakowanie.

3tNsLMt.jpg

LquFaam.jpg

i widok na elektrownię:

zNK0Qlz.jpg

Ruszamy ok 10. Dzisiaj jest święto więc kupno maty samopompującej może nie być łatwe. Jedziemy 694, 427, 221.

Htr5rO4.jpg

YEQkduQ.jpg

Garmin nie chciał nas poprowadzić drogą 221, ale trochę go nie słucham i jedziemy. Niezłe zawijasy. Później 108 jedziemy wzdłuż Savy i 645 docieramy do Lublany. Znajdujemy centrum handlowe z jednym z dwóch słoweńskich decathlonów. Kupujemy matę, kilka drobiazgów i jedziemy dalej. Jest już naprawdę gorąco. Chcemy dzisiaj podjechać  w okolicę Postojnej Jamy. Po drodze trafia nam się kilka km szutru.

jqwU8Mv.jpg

tploffc.jpg

Ok 17 docieramy do jaskini. Na zwiedzanie trzeba ok 1,5h, a czynna jest do 18 więc odpuszczamy. Jedziemy na kemping Pivka.  Kemping jest świetnie położony: las, góry, teren nieźle pofałdowany. Znajdujemy miejsce na nocleg, rozbijamy namiot i idziemy na basen.

q8VL4lO.jpg

Dzień kończymy na odpoczynku. Jeździmy głównie bocznymi drogami, więc km nie przybywa, a jest sporo frajdy z jazdy. Wieczorem przyjeżdża sporo aut, i kemping zapełnia się. Spotykamy również Polaków – ojciec z synem na nowym DL650 2017. Nastawiają się głównie na Alpy austrackie. Obok rozbija się para słowacka, chwilę rozmawiamy... po angielsku, słowacku i polsku. Planujemy jutrzejszy dzień i idziemy spać. Plan jest prosty: jaskinia, zerknąć na zamek i dwa dni nad morzem.

16.08.2017 – po śniadaniu płacimy (ok 12euro/os.)  i wracamy pod jaskinię. Wejście mamy na 10:30, więc kupujemy kilka pamiątek. Przed wejściem spotykamy Japończyków... Ciekawy naród, zaawansowany technologicznie, a ludzie zachowują się jak dzieci.
Sama jaskinia robi niesamowite  wrażenie. Zaczynamy zwiedzanie od jazdy kolejką w głąb pieczary. Sam przejazd nią zapiera dech w piersiach, i już wiemy, że nasza Jaskinia Niedźwiedzia to tylko dołek w ziemi z kilkoma stalaktytami. Zwiedzanie na piechotę to ok. godzina spaceru. W jaskini jest ok 8 stopni, więc robi się przyjemnie. Przewodnik opowiada o budowie jaskini i historii jej udostępniania zwiedzającym.
Poniżej kilka fotek, robione z ręki, a obiektyw niezbyt jasny.

y4UqL6x.jpg

dvT8IFP.jpg

bhw6QsD.jpg

PhILhig.jpg

rtAYd2v.jpg

Po zakończeniu trasy wracamy kolejką do wyjścia. Jest jeszcze goręcej niż przed wejściem... Jedziemy zerknąć na Predjamski Grad, czyli zamek, który często pojawia się na pocztówkach ze Słowenii. Jest tak gorąco, że zwiedzanie nawet nam nie w głowie. Robię kilka fotek i ruszamy w kierunku Chorwacji.

9SYjMgb.jpg

Aby zaoszczędzić na czasie lecimy autostradami. Przed granicą jemy pyszne cevapcici, jak się okazuje później był to nasz najdroższy posiłek podczas wyjazdu. Jedzenie pyszne.
Na granicy kolejka, ale sam wjazd nie trwa długo. Lecimy drogami lokalnymi do Umagu, ostatecznie zatrzymujemy się na kempingu ok 8km od miasta. Sam kemping jest potężny. Znajdujemy miejsce na namiot, przygotowujemy obozowisko i idziemy nad morze. Droga do Chorwacji krótka, ale nieźle nas odwodniło. Bez problemu pochłaniamy 2l ożujska.
Na kempingi większość ludzi to Niemcy i Słoweńcy. Niektóre przyczepy stoją długo. Nie do końca rozumiem ten sposób spędzania wakacji. Cała ta otoczka karawaningu: grille, meble, hamaki, rowery . No i ta codzienna monotonia – masakra. Nie chcę tak. Wydaje mi się, że część niemieckich emerytów po prostu wyjeżdża na kilka miesięcy z kraju aby pomieszkać w przyczepie nad morzem.
Standard kempingu jest niezły. Na jego terenie są dwa supermarkety, basen, kilka restauracji, do tego lodziarnie, gofrownie i inne takie. Dobre miejsce na wypoczynek.

FicsKor.jpg

 

17.08.2017 – dzisiaj nie robimy nic. No może tylko wyjazd na tenerze do konzuma po zimne piwo. Basen, morze, i wygrzewanie na słońcu. Dzień kończymy połówką arbuza. Jutro powrót do Słowenii, w góry.

sm4veMr.jpg

UEHwDIL.jpg

kGmRQDp.jpg

NOeOOrV.jpg

VI3nXvd.jpg

f80gQ86.jpg

nmEqZjZ.jpg

y9uz96q.jpg

s5nAxNd.jpg

Xv0yIL1.jpg

18.08.2017 – po dwóch nocach spędzonych w Chorwacji opuszczamy kemping. Płacimy 490 kun za dwa noclegi i odzyskujemy paszporty. Na większości kempingów podczas naszego wyjazdu chciano od nas dwa paszporty, które oddawano dnia następnego po rozliczeniu.  Taka bałkańska moda widocznie.
Jeszcze taka „ciekawostka” z kempingu – niby drobiazg a o ile wygodniej...

1pplWLB.jpg

Powrót nieco inną drogą, objeżdżamy Istrię od zachodu, następnie lecimy wzdłuż wybrzeża Słoweńskiego drogą 111, kawałek autostradami i zjeżdżamy na drogi lokalne. Na zwiedzanie Kopru jest za gorąco. Sporo pijemy ale nie daje to ulgi. Gdy oddalamy się od wybrzeża robi się trochę znośniej.

0aHFoCV.jpg

Jedziemy wzdłuż granicy z Włochami drogą 204, później 103. W miejscowości Kanal odbijamy w lokalną 606 i 604. To bardzo wąskie i naprawdę kręte dróżki. Po ok 3 km od zjazdu na kolejną 605 droga okazuje się zamknięta, wracamy do 604 i powracamy do głównej 103.

PiCzBpK.jpg

lat9xav.jpg

emVNgzj.jpg

cpLuGvj.jpg

wlpjYOE.jpg

BsFIKA1.jpg

Nie dajemy za wygraną i powracamy ponownie na 605 w miejscowości Volce. I znowu robi się świetnie – pniemy się wyżej i wyżej. Robimy kilka fotek na przełęczy i zjeżdżamy w dół.

ldl8RAj.jpg

OAGNhN2.jpg

QRChUVF.jpg

Robi się późno więc postanawiamy szukać noclegu. Upał dał nam wycisk i zmęczenie daje o sobie znać. Robimy małe zakupy w miejscowości Kobari i jedziemy na kemping. Jest dość zatłoczony, nie za bardzo nam pasuje, jedziemy dalej do Trnov. Tu zostajemy. Okolica do której dojechaliśmy to zagłębie raftingowców. Wszędzie auta z kajakami lub pontonami na dachu, do tego ludzie w kapokach i kaskach. Połowa kempingu zarezerwowana przez ekipy raftingowe. W większości to Niemcy i Austriacy. Obok nas Włosi z noworodkiem. Znajdujemy miejsce i stawiamy namiot.
Wieczorem zimne piwko i mały spacer.
Kemping 10 euro/osobę, brak możliwości płatności kartą.

Mniej więcej nasza trasa:
https://goo.gl/maps/SRHetjEdFbL2

xllzRhi.jpg

0XqJrxY.jpg

aeeKQJY.jpg

ELZowex.jpg
19.08.2017 – kawka, śniadanie, pakowanie. Przed nami najlepsze smaczki naszego wyjazdu. Jest ciepło, choć słońce za chmurami. W kłazience spotykam ćmę wielkości ptaka. Zdjęcie nie oddaje wielkości ale bestia miała ponad 10 cm.

GPiBZo0.jpg

Ruszamy drogą 203, później 11 w kierunku Włoch. Naszym celem jest dróżka 902 i Triglavski Narodny Park. Wjazd na 902 wita nas znakiem ostrzegawczym, który widziałem pierwszy raz w życiu – ostry podjazd 22%. Po kilku km dojeżdżamy do budki, gdzie płacimy po 5 euro od głowy za wjazd, dostajemy w zamian ulotkę. Chłopak mówi nam, że na samej górze końcówka drogi jest zamknięta, ale na własne ryzyko można jechać dalej. Zaczyna kropić, ale wygląda, że zaraz będzie lepiej. Droga robi się coraz ciekawsza. Po kilkuset metrach zaczyna padać. Jedziemy dalej. Po drodze spotykamy kilka motocykli i rowerów, wszyscy jadą w dół. Zakręty, tunele i coraz wyżej. Droga jest trudna, często nie ma barierek a wysokości robią wrażenie. Ania dzielnie jedzie. Docieramy do zakazu i wiemy, że do szczytu niedaleko. Jest tak jak mówił chłopak –  przejazd możliwy, ale jest trochę luźnych kamieni.
Na szczycie pada już porządnie.  Ubieramy gumy, bo widać, że będzie znacznie gorzej. Robię kilka zdjęć komórką, chociaż nie chce ustawić ostrości, widoczność nędzna. Nie wyciągam głównego aparatu bo nie ma sensu. Objeżdżamy pętlę i gonimy w dół licząc, że będzie lepiej.

Miało być tak:

35QBmfx.jpg

rzeczywistość była inna:

OfoKJxd.jpg

Wzo6c1j.jpg

1CsPgPq.jpg

sxwgFJ9.jpg

oQnnZja.jpg

i na dole:

Hqlsd2G.jpg

wracamy tą samą drogą do rozwidlenia z drogą 206, którą jedziemy na przełęcz Vrsic. Po drodze pada. Nie chcemy przerywać jazdy, bo łudzimy się że uda nam się uciec. Moje buty - gaerne po ponad 40tys. km chłoną wodę z powietrza więc mam już dawno mokro. Podobnie z rękawicami.
Droga rewelacja, ale pada niemiłosiernie, więc przyjemność z jazdy jest słaba. Zakręty są ponumerowane, z tego co pamiętam jest ich ponad 40. Na szczycie podobno jest taki widok:

r7CNAFN.jpg

Jest tak marna widoczność, że nie robię zdjęć nawet komórką. Jedziemy  w dół. Z tej strony zakręty są wykonane kostką więc trzeba uważać. Przestaje padać, ale jest ślisko.

oh13BvJ.jpg

na dole robimy przerwę. Jemy resztki kabanosów, które uchowały się na dnie kufra. Zmieniam skarpety na dexshelle, wymieniam rękawice na suche i robi się przyjemniej  - przynajmniej dla ciała, bo dusza płacze.

1Pd7rch.jpg

zK0Bq3a.jpg

Obieramy kierunek na Bled, później na Bohensko Jezero.
Niektórzy robią takie zdjęcia:

hsj9j6D.jpg

ja zrobiłem takie:

FCymSXR.jpg

6DIGLkI.jpg

Nj7j59q.jpg

WKfMP3J.jpg

Jedziemy nad jezioro, tam planujemy nocować, na kempingu. Kemping jest fajnie położony, od warunkiem że jest sucho... To nic innego jak las, ale po deszczu robi się bagno. Widząc łzy w oczach Ani wracamy w kierunku Bledu, na kemping który mijaliśmy. Nad jeziorem robimy kilka zdjęć komórką. Woda kryształowa, przepięknie to wygląda.

SBuqmiv.jpg

JgKOErv.jpg

Rozbijamy namiot, suszymy ciuchy, jemy kolację. Ładujemy komórki i dzień wieńczymy słuchając listy trójki, z dnia poprzedniego.
Miał być przepiękny dzień, było tak sobie. Pozostał niesmak, ale jest powód aby wrócić na obie drogi. Trochę dostaliśmy w kość. Czuję dumę, że mam taką dzielną żonę.

KSjq5NU.jpg

20.08.2017 -  urlop się kończy i musimy wracać. Dzisiaj ostatni dzień w Słowenii. Chcemy trochę się jeszcze pokręcić po górach i podjechać w okolice Graz, żeby w poniedziałek było lżej z powrotem.

87GITyM.jpg

1uLX0jG.jpg

Po śniadaniu jedziemy do Bohinj, gdzie skręcamy w 905 i dojeżdżamy do Bled od północnej strony, później 635 przez miejscowość Jamnik.

rJz7wNn.jpg

NI7SU2Z.jpg

qHBz0lO.jpg

FYo1slP.jpg

jEZ70jA.jpg

1QwnGBl.jpg

IRvBfZ0.jpg

W Jamniku jest pomnik upamiętniający walki podczas drugiej wojny światowej. Pomnik to również punkt widokowy.

jJKQ0Ld.jpg

hauW6kv.jpg

NUUaVOQ.jpg

kPFyS47.jpg

IHbIFDs.jpg

Kolejne drogi do 403 i 210 do granicy z Austrią. Na 210 pojawia się trochę motocykli na sportach i robi się mały tor wyścigowy.

VE2LQEQ.jpg

a3q8G9q.jpg

vFNYzc9.jpg

 

Kilka km po przekroczeniu granicy zjeżdżamy w bok na drogę oznaczoną na nawigacji jako L132. Tutaj spotykamy tylko 2 motocykle, z czego jednego v-stroma z Czech. Droga świetna, wąska i kręta.

KmpbeJL.jpg

ab3ejVA.jpg

Wjeżdżamy znowu do Słowenii na drogą 428. W miejscowości Solcava jedziemy górę drogą 926. W pobliżu gdzie 926 łączy się z 927 zaczyna się szuter (z tego co pamiętam to kilkanaście km do miejscowości Bistra).

e5DJVIg.jpg

Ponownie przekraczamy granicę z Austrią. Dojeżdżamy drogą 112, w Austrii 81 i 69, tym razem w drugą stronę. Na austriackich serpentynach moja tenerka ma jubileusz – na liczniku pojawia się 40tys km :).

ZYLJFL3.jpg

Po przejechaniu 69 jedziemy na południe w kierunku Graz, do autostrady. W ten sposób nasza przygoda kończy się. Przed nami jeszcze nudny przelot do domu.
Nocleg znajdujemy kilka km od autostrady na kempingu. I tutaj ciekawostka – nikt nie chce od nas dokumentów. Pan pokazuje nam obszar na którym możemy rozbić namiot i mówi, że wszelkie formalności załatwimy rano. Jesteśmy zmęczeni więc zasypiamy szybko.

https://goo.gl/maps/SQc44MHWJgk

21.08.2017 – dojazd do domu. Rano płacę za kemping ok 25 euro i zbieramy się do jazdy.

MSEUAyh.jpg

Pogoda świetna. Jedzie się dobrze. Po drodze krótka przerwa na jedzenie, tankowanie  drobne zakupy w Czechach.
Nuda. Wiedeń, Brno, Ołomuniec, Międzylesie i dom.

https://goo.gl/maps/MzKMfhKTgdN2

Podsumowanie:
przejechaliśmy nieco ponad 2500km,
ceny paliwa 1,14-1,25 euro/l
noclegi – 100% pod namiotem, ceny 10-12 euro/osobę
mieliśmy jeden dzień deszczowy, reszta słoneczna,
w samej Słowenii spotkaliśmy jedną załogę motocyklową z Polski,
ceny nieco wyższe niż u nas, ale nie ma tragedii,
motocykle jak zawsze przejechały bez zająknięcia,
drogi w stanie dobrym i bardzo dobrym, trochę odcinków szutrowych równych jak stół,
Słowenia to niedoceniany kraj. Praktycznie wszędzie jest sporo ciekawych dróg. Raj dla motocyklistów.
Jechaliśmy spontanicznie, bez planu. Dzień następny planowaliśmy po zakończeniu jazdy. Myślę, że całość trasy wszyła nieźle.
Ania jak zawsze spisała się na medal. Dzielnie jechała w deszczu po trudnych drogach Odcinki szutrowe nie robią już na niej wrażenia. Dziękuję za wspólną jazdę.

Nie mam daru do pisania, ale jeżeli informacje zawarte w niniejszej relacji komuś pomogą lub zachęcą do wyjazdu to świetnie.

Edytowane przez Marulin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybko idzie CI pisanie. Ja mam średnio roczne poślizgi :P

 

Wracając do Słoweni - nie sądziłem, że jest ona taka ciekawa. Chętnie bym zwiedził Jaskinie.

Jak w czerwcu robiliśmy Bałkany to wroga 206 była zamknięta... A szkoda, bo widzę że trzeba tam wrócić.

Z pogodą nie trafiliśmy, jak Ty - w górach padało :P

 

Ciekawe też, że chcieli od Was paszporty na campingach na chorwacji - nigdy mi się to nie zdarzyło. Powiem więcej - rzadko kiedy trzeba było cokolwiek wypełniać :D

 

Super się czytało, piękne fotki!!

Chylę czoła Ani!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Szybko idzie CI pisanie. Ja mam średnio roczne poślizgi

 

postanowiłem spisać na gorąco bo nie robiłem notatek na trasie, a czas zaciera pamięć

 

 

 


Super się czytało, piękne fotki!!
Chylę czoła Ani!!

 

Dziękuję!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.