-
Liczba zawartości
118 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Neno
-
Wjeżdżamy na granicę, otacza nas zgraja ludzi. Chcą sprzedać wszystko, walutę, podarki i cholera wie co jeszcze. Sama granica jak to granica... wizy niby z nieśli ale chłopaki musieli i tak zapłacić za pieczątkę wbita w paszport która wiza nie była. Komendant ponoć wie najlepiej... I tak biegają chłopcy od okienka do okienka, od biurka do biurka. Potem wpadają na durny pomysł, że nas tu same zostawią. Same! Och*** chyba! Dalej nas puścić nie chcą, bo noc, bo jakiś prezydent przyjeżdżał, że strzelają do każdego bez ostrzeżenia... no cuda wianki, przeróżne historie. Przez chwilę słyszę jak chcą rozkładać karimaty i spać koło nas ale ten pomysł tez odpada i puszczeni przez Senegalczyków wracamy znów do ich kraju, do pobliskiego hostelu. Mamy cudny, zadaszony parking, a chłopcy pokoje z moskitiera i stolik.... tak, stolik przed pokojami. Nie było ich 5minut, może 10. Rozpakowali się i wrócili. Po co ? No ja to po co ? Kiedyś te 9L trzeba wypić... Że też ich nie wywalili na kasę Ci z ruchomego, chodzącego kantoru. Wiem, że tego nie zrobili bo chłopaki chyba bank rozbili. Koleś poleciał w miasto bo mu się kasa skończyła ;) a im tego co dostali starczyło do końca a nawet zostało. A wymienili raptem po 2 banknoty. Rano procedura na granicy trwała 10 sekund i polegała na machnięciu ręka - "możecie jechać" , to pojechaliśmy... Bilety na prom, 15minut oczekiwania i płyniemy. Mało widzę z tego promu ale ogólnie w tej Gambii jest zaje***. Podoba mi się. Chce tu wrócić! A kraj ten przywitał nas takimi widokami: Przebijamy się przez nudny i zatłoczony Bandżul uciekając od zgiełku, tłumów, od komercji. I już po południu mamy to, czego szukaliśmy...! Życie jest piękne! Mogło by trwać wiecznie! Cdn.
-
Ertek, zamówienie możemy finalizować. Wysyłka w piątek. Tymczasem pomarańczowa nowość: 18. KTM 690
-
Ekipa wraca z nad jeziora z pamiątkami. Ja znużona czekam, na szczęście w cieniu. Zaczynają się leniwie pakować. Jeden prysznic, drugi, trzeci... cholera, chyba dziś będzie noc na dziko bo jakoś tak na zapas się myją... ;) A może to ta temperatura dochodząca już do 30*C, a do południa jeszcze chwila została... Krótka sesja pożegnalna i znów mogę przepalić kilka L "zupy". Ruszamy! Dojeżdżamy do baobabów i się zaczyna. Ciężkie Niemki jadą dalej, tymczasem KLR, z chyba najlepszym kierowca tego wyjazdu dają czadu! Sesja! Odstawiają mnie na bok, tak bym mogła katem reflektora się przyglądać i zaczynają się zabawy: Nie ma to jak poganiać wśród ogromnych baobabów. Mnie niestety ta przyjemność nie jest dana tym razem. Trudno. Szkoda, że nocleg nam tu nie wypadł, bo okolica bardzo urokliwa. Musimy niestety szybko umykać, ponieważ kończy nam się kwit celny na mnie i pozostałe motocykle. Musimy dziś, przed północą, dotrzeć do granicy z Gambią. Niby niewiele, raptem 280km ale zostało już tylko pół dnia a nie wiadomo jakie przygody na nas czekają po drodze, nie znamy nawierzchni, niebezpieczeństw i przygód jakie na nas czekają. Jedna z takich przygód kończy się tym, że musimy się NATYCHMIAST odłączyć od grupy w celu znalezienia odosobnionych krzaczków... W końcu był jakiś porządny i szybki OFF ! Nawet bym powiedziała, że zapier******* jak nigdy ;) Kilka ujęć z drogi: Niby już dawno po świętach BN a drzewka nadal w pełni udekorowane ;) Dali jeść, dali pić - teraz łatwiej będzie iść ;) Ooouuujeeee: Lądujemy w końcu na granicy, już niemal po zmroku ale mamy zapas kilku godzin. Senegal opuszczamy w mgnieniu oka, na granicy z Gambią zaczynają się jaja - jak to w Afryce ;) cdn.
-
Tego przed południa EnJoy został sam, nic nie widząc poza krzątającą się obsługą więc relacja słowna będzie co tu dużo mówić - skąpa. Postaram się resztę zobrazować tradycyjnie już światłem i cieniem. Noc mija wybornie, mnie owiewa ciepły wiaterek, chłopaków chłodne powietrze z klimatyzatora. Po śniadaniu, mnie oczywiście nie nakarmili... ruszyli nad, podobno, różowe jezioro. Piszę podobno bo go nie widziałem motobiście. Na zdjęciach cała okolica wygląda +/- tak. Ośrodek: Jezioro: Ogrom ludzkiej pracy, jej warunki pozostawiam bez komentarza. Tymczasem typowy białas spędza tu czas tak (aż mi głupio za mojego pana, choć i on jakiś taki potulniejszy wrócił z tej wycieczki...): cdn.
-
Wagą niestety nie powala, tak jak zresztą od początku myślałem.
-
Po niedzieli coś skrobnę, na razie liżę rany i nadrabiam robotę po wyjeździe.
-
Forumowe będą za +/- tydzień, może 1,5. Domówię jedna Lkę więcej. Upust oczywiście będzie, podobnie jak gratisowa wysyłka.
-
Świta. Cała ekipa dzielnie się pakuje, zbiera majdan a mój pan leży sobie w najlepsze ( ni cholery nie wiem czy nie da rady wstać, czy mu się po prostu nie chce... chyba było grubo wczorajszej nocy - ciemno było, kluczyki zabrali, nie mogłam poświecić, nic nie widziałam, nic nie słyszałam...*) i tylko informuje resztę, że przed granicą ich dojdzie. Ta.. dojdzie, jak by to on musiał potem przebierać nogami... Nasze pole biwakowe: Pole na pewno ale czy biwakowe? Ruszamy jakieś 10, może 15 minut po starcie ekipy. Do granicy jakieś 20, może 30km. Nie wiem jak on chce ich dogonić, zwłaszcza, że na zimnym silniku traktuje mnie jak zawsze - delikatnie. 2 minuty później, gdy jestem rozgrzana... normalnie jak by inny jeździec mnie dosiadał. Przez mój wtrysk przelewają się maksymalne dawki paliwa, zawory pracują jak oszalałe, tłok zasuwa jak opętany - kończący się Mitas wywala spod siebie tumany kurzu i tylko napęd krzyczy: WOLNIEJ. Ale kierownik nie słyszy. Po 5-6 minutach jesteśmy już przed ekipą. Nie wiem jak ale udało mu się. Wyprzedzamy, focimy - to taki nasz wyprawowy standard. Ech... Dojeżdżamy do ekipy która w międzyczasie znów nam uciekła. Stoją. Płacą. Granica Parku, trzeba kupić bilety. Płacimy i lecimy dalej. Tuż przed granicą : Sama granica to ponoć haracz za haraczem i nim podniosą nam szlaban mój pan jest lżejszy o kilka kolejnych banknotów. Mijamy most, zakończony kolejnym szlabanem, kolejny haracz. Teraz granica po stronie Senegalskiej, czyli ... kolejny haracz ;) Koń by się uśmiał jak łoją białasów :D Ja też biała... ale to zupełnie co innego. Za mnie płaci mój pan, mnie nikt nie łoi... no może poza tym incydentem z rana... Zostawiają mnie w upale, każą czekać. Po chwili widzę, że szykuje im się wycieczka po wizy. Nie chcą chłopaków puścić motocyklami, nie wierzą (i słusznie) że wrócimy hahaha :) Pakują się w auto i odjeżdżają a ja krzyczę w niebogłosy: - Zabierz telefon, Neno - zabierz telefon ! Mój pan, rozgarnięty trochę, pewnie słonko mu przygrzało w łysinę - zapomniał odpiąć telefon od ładowarki, zostawił go tak na widoku... Ale to Afryka, przecież nikt mu tego nie ukradnie. Nikt! Wracają po niemalże 2h. Upał sięga zenitu. Mój pan pierwsze co robi to biegnie sprawdzić czy jest telefon. Jak myślicie, był ? ;) Po chwili wbijają im do paszportów pieczątki i przeganiają nas na druga stronę ulicy. Tam sprawa zostaje załatwiona w 15minut ale nam jakoś tak się udziela ten afrykański "pęd", że ruszamy chyba po godzinie, bogatsi o lokalna walutę, biedniejsi o kilkadziesiąt, nawet więcej Euro. Pierwsza stacja i karmienie! Przyjmuję spokojnie 13L. Ruszamy dalej. Podobno kierowcy są głodni więc lądujemy pod sklepem: Tam panowie zapychając się bagietkami ustalaja nasz cel na dziś - najsłynniejsze jezioro w Senegalu. A po drodze była cola, cola, cola, mnóstwo soli, jeszcze więcej śmieci i ...baobaby! Nim dojedziemy do tych ostatnich troszkę się gubimy. Niestety to z czego zawsze byłam dumna (dobra nawi, polecam, sklep również: http://www.sklep.tszoda.pl/440-garmin-montana-600.html)w Senegalu praktycznie nie działa. Nie mamy dobrych map. Jest papierowa ale jakoś tak mój pancio nawet jej nie wyjął więc gubimy się raz i drugi. W końcu zjeżdżamy na pobocze i robimy konsultację. Tzn. ja tylko słucham, cóż ja mogę. Podobno cycata Niemka ma coś niezłego na pokładzie, coś, gdzie widać jakieś dróżki. Wbijają odpowiedni punkt i... mamy kolejnego OFFa. Mamy kłopoty! Zgubiony arbuz to nic, resztę przemilczę ;) Tu jeszcze było twardo, jeszcze widno choć zdjęcia mocno wyciągane z cienia... Kilka chwil później toniemy w ciemnościach a niektórzy nawet toną w piachu ;) No cóż, zachciało nam się jeziora, zachciało się skrótów - to mamy. Ja tam nie narzekam, ja tam nawet lubię. Po zmroku temperatura mocno spada, mimo to niektórzy spoceni dojeżdżają na nocleg. Dziś panowie śpią pod dachem, tym razem wybaczam im, że nie będzie namiotowania bo ja również, jak królowa - śpię pod dachem. I to jakim! Mój pan nawet przyszedł mnie ucałować na dobranoc. Znów pili ? Zmył się tak szybko, że nic nie wyczułam, nic nie wiem... cdn. * Jak by tak spojrzeć pod słońce na rotopaxa to chyba coś z niego jednak ubyło... ;)
-
Zapraszam. A cd. relacje pewnie w poniedziałek, w EnJoyu aku padło i nie daje rady biedak pisać ;)
-
Mazurska Integracja
Neno odpowiedział Neno → na temat → Imprezy forumowe, zloty, akcje charytatywne, eventy
Byliśmy na działce w ostatni weekend. Trwa skoszona, rowerki wodne naprawione, głośniki powieszone... ;) Troszkę się zahartowaliśmy sobotniej nocy i powinniśmy dać radę! Postaramy się by sobotni wyjazd wystartował ok 10, tak by w okolicach 11:00 rozpocząć zwiedzanie. Na sam koniec czeka na nas atrakcja: Święto Twierdzy Boyen! http://www.boyen.gizycko.pl/swieto-twierdzy-boyen-inscenizacja-historyczna-boj-o-feste-boyen.html Myślę, że tam, po zwiedzeniu obiektu, podzielimy się na dwie grupy - Ci mocno głodni i spragnieni wrócą na teren działki, reszta zostanie na widowiskową inscenizację "Bój o Twierdzę Boyen". Co do samego dojazdu na działkę: Dnia 4 lipca zamknięta będzie droga na odcinku Olecko - Świętajno stad też osoby jadące od strony Ełku proszone są o jazdę na skróty (cała droga jest asfaltowa): - na drodze 65 Ełk-Olecko, w miejscowości Straduny, skręcamy w lewo (druga droga w lewo jesli mnie pamięć nie myli) - potem lecimy cały czas prosto, jeśli będą jakieś skrzyżowania to skręcacie generalnie w prawo. Droga wiedzie przez Piaski, Sajzy, Połom, Sulejki. http://tnij.org/o30wsnl Czekamy na Was od piątku, od +/- 11:30-12:00! Na koniec wielka prośba by rozbijać się w miarę szczelnie/ciasno, by nie było sytuacji, że ktoś musi spać za brama bo się nie zmieścił. Auta zostawiamy za bramą, wybaczcie - to nie dyskryminacja, to po prostu obawa o brak miejsca. Ładna pogoda (chyba) sprawiła, że wybiera się sporo osób. -
Krzątanina zaczęła się od około 8:00. Wrzucali na nas co chwilę jakieś bagaże. Ze mnie na noc niewiele wzięto więc i rankiem jakoś specjalnie dużo nie dołożono. Poranna pielęgnacja polegała na otrzepaniu siedzenia z nawianego przez wiatr piasku oraz na naciągnięciu łańcucha.... Mój pan gorączkowo sprawdzał również stan tylnej opony, której jakoś tak "przypadkiem" nie wymienił przed wyjazdem. Zużyta C02 od Mitasa trzymała się jakoś dziwnie dzielnie i mojemu kierownikowi jakoś się dziwnie humor poprawił. Nawet coś wspominał o zostawieniu jej gdzieś, niebawem. - Oby szybko - pomyślałam, mi będzie lżej a jemy wygodniej! Ruszyliśmy. Kierunek południowy. Cel: stolica, odbiór wiz Senegalskich w ambasadzie. Puszczamy chłopaków wcześniej sami zatrzymując się na krótkie sesje zdjęciowe a po rozgrzaniu się napędu - również na jego smarowanie. Sesja zdjęciowa: Droga znośnej jakości, asfaltowa. Wiat nadal niewielki, mimo to czasem nawierzchnia przysypana jest piaskiem. Zawsze w takich miejscach pracuje jakiś duży traktor, przewozi piasek z jednej strony jezdni na drugą. Sama droga nudna, prosta, usiana jak zwykle trupami zwierząt. Ja jakoś to znoszę, ten na górze co chwilę powstrzymuje oddychanie... podobno smród jest wyraźny ;) Co chwila mija nas jakiś relikt przeszłości, poczciwe stare renówki, wymieszane z mercedesami coraz częściej widywane są w towarzystwie nowszych toyot, miśków czy peugeotów. Dochodzimy żółtą 800kę, która zatrzymała się na zdjęcia i dalej lecimy już w parze. Ja, jako ta słabsza - prowadzę dyktując tempo! Nagle z letargu budzi mnie ostre hamowanie. Po chwili wracamy. Z lusterek wstecznych zgubiliśmy BMW. Minutę później już jesteśmy w komplecie. Okazuje się, że odpadł kufer... Na szczęście wytrzymał uderzenie o asfalt nie rozsypując swojej zawartości. Puściło mocowanie za które producent powinien dostać NAGANĘ! Nie przejechaliśmy nawet 500km a tu taki ZONK! Aż strach się bać co będzie dalej. Kierownicy coś tam pomotali za pomocą trytek, pasów do mocowania bagażu i ruszyliśmy. W samej stolicy jakoś tak dziwnie pusto... po półgodzinnych poszukiwaniach, zrzucając wcześniej oponę w znajomym hostelu, docieramy do ambasady. Zamknięta... na 2 dni. Ambasador wyjechał. Jest problem! Chłopaki nie mają wyjścia, napełniają nasze zbiorniki i ruszamy dalej na południe. Co przystanek to rozważania którym przejściem granicznym opuścimy Mauretanię, gdzie będziemy spali itd. Znów mam być ponoć zostawiona sama, znów ma być hotel. Noc zbliża się nieuchronnie, a my mkniemy jak gdyby nigdy nic. 100km do celu, 50... Nie ma hotelu a mieszkańcy twierdzą, że śmiało możemy jechać na granicę - przejście jest otwarte 24h, Jedziemy, mimo, że wojsko na checkpointach mówi nam co innego. Każą mi to jadę! Robi się ciemno. Ostatni checkpoint, informacja, że granica na 100% jest zamknięta a my możemy albo spać obok żołnierskiego namiotu, albo gdzieś, gdzie chcemy, byle nie dalej niż 10km. Dalej zaczyna się Park narodowy i jest zakaz. Odjeżdżamy więc jakieś 8-9km, zjeżdżamy w pole i chłopaki rozstawiają namioty. Owiewa mnie chłodny ale przyjemny wiaterek dający ukojenie po ciepłym, wręcz gorącym dniu. Temperatura miejscami dochodziła do 39*C. Teraz, wieczorem jest około 24*C i spada. Towarzystwo dzieli się na pół. Zupełnie jak w dzień. Dwójka idzie spać, dwójka odpina biały pojemnik o pojemności 2galonów i się zaczęło... dalej wstyd opowiadać. Wstyd mi za mojego pana ;) Dobranoc!
-
Paliwo brudne. Jak zatankujesz czyste to oktanów ma pod dostatkiem. Rozmieszczenie - zależy jaki rejon, od 200/250km po przeszło 600km. Czasem nie ma benzyny (ON jest zawsze), czasem nie ma prądu a generator nie działa, czasem dystrybutor szlak trafił a nam kiedyś nawet się zdarzyła stuacja ,że wąż przeciekał bokiem i mimo, że chcieliśmy tankować, gotowi zapłacić za to co się wyleje to padło NIE i już ! Taka sytuacja... ;) Ja jadąc w miejsca, w których wiem, że jest licho z benzyną, zasięg mam na około 700-750km.
-
Nim dojechaliśmy do przejścia granicznego mogłem podziwiać takie "kwiatki" : Do mauretańskiej granicy jechaliśmy czymś co drogę jedynie przypomina, choć do dziurawej szutrowej drogi porównać to można. Jak ktoś zna drogę - bez problemów uniknie problemów. Wybawienie z kłopotów kosztuje jakieś 10-20euro i zależy od naszych zdolności negocjacyjnych. No chyba, że w pobliżu jest kumpel, który pomoże podnieść motocykl czy wypchać maszynę z piasku. A czasem można naprawdę "wtopić"... Moja masa + schodzone ale odpowiednie obuwie (te kobiety... ;) ) jakie mam na sobie pozwalają nam przejechać to bez kłopotów. Pozostałe motocykle również dają sobie radę. Jakieś ekscesy były na piasku przed stacją benzynowa ale ja tam nic nie widziałam, stałam już i tankowałam ;) Na granicy nudy. Zostawili nas w pełnym słonku. W końcu na 10 minut przed jej zamknięcie zaczął się ruch. Nie wiedzieć czemu nasze dokumenty oddali na końcu... a jeszcze zostało biuro ubezpieczeń. Zeszło się chyba do 21:00, a nasi kierowcy jacyś tacy nerwowi. Chyba ich trochę ta granica kosztowała, podejrzewam, że nie tylko nerwów. W końcu jednak ruszyliśmy, po ciemku, ku przygodzie! Jako, że padł głośny sprzeciw jeśli idzie o spanie w namiocie - zostawili mnie samą. No, w sumie to byłam w towarzystwie 3 innych maszyn a by się naszym kierownikom lepiej spało dołączył do nas jakiś człowiek z AK47 i rzucił im na dobranoc, że nie ma się o co martwić. U nas wiatr, piach, ciemno a oni kurna w marmurach... W takich oto warunkach chłopcy kończyli dzień by następnego dnia... cdn.
-
Cześć. Nazywają mnie EnJoy. Podobno mój pan nie ma czasu na pisanie relacji – spróbuję go wyręczyć. Czasem słyszę jak gada o mnie z kumplami, głównie o moich wymiarach – zupełnie jak bym był jakąś pierd**** modelką. To może z góry się przedstawię... Imię: Yamaha Nazwisko: XT660R Ksywa: EnJoy (mino, że to męska ksywka mój pan opowiada o mnie jak o kobiecie.. więc sam(a) już nie wiem jak to jest – stąd w relacji będą różne zwroty – gubię się ;( ) Mój pan jednak jakoś tak na mnie działa, że czuję się bardziej kobietą, która zaspakaja jego pragnienia, spełnia jego fantazje, jednocześnie jest niezawodna jak przyjaciel... Kolor włosów: blond – farbowany;) Serce: młode Wymiary: 90/60/90... tj. 224/84/123 więc bliskie ideałowi... Masa (ciężar): 30kg (na księżycu), podobno tu ważnę coś około 190kg – taka gotowa do jazdy, mam przez to czasem wyrzuty sumienia, głównie wtedy gdy mój pan podnosi mnie z ziemi klnąc... Może kiedyś coś zrzucę. Tymczasem jesteśmy skazani na siebie. Swoją drogą – on też mógłby z 5-6kg zrzucić.... - No to poznaliśmy się. Mogę pisać. - Nie? - No dobra... trochę więcej o sobie. Do Polski przywieźli mnie jakieś 3 lata temu w stanie... no cóż, w poprzednim związku nie byłam traktowana idealnie ;) Dlatego nowego właściciela wypatrywałam z utęsknieniem. Zjawił się, zabrał, zawiózł gdzieś i zostawił na pół roku. Zapomniał :( Co było potem wiedzą wtajemniczeni - wstydzę się opowiadać. Zdradzę tylko, że byłam rozbierana przez różnych obcych ludzi, przymierzali mi nowe wdzianka, ubierali po czym znów rozbierali... Ech, niewdzięczny jest ten mój motocyklowy żywot. Trochę razem pojeździliśmy, różnie bywało ale jak do tej pory, do startu owej wyprawy – byliśmy z siebie na ogół zadowoleni. Mój pan dbał o mnie, karmił, trochę rzadko kąpał ale w sumie... miałam okazję umyć się co jakiś czas w kałuży, rzece czy innym bagnie. Te maseczki błotne – mówię Wam ! Super! Nim zacznę opowiadać Wam swoje dalsze wycieczkowe wrażenia – przepraszam za to, że nie umiem pisać – zaczynam dopiero. To moja pierwsza relacja. By zobrazować Wam to co nieudolnie próbuję opisać, wykorzystam fotografie mojego pana. Może coś z tego wyjdzie... a jeśli się Wam spodoba może coś jeszcze kiedyś nawet napiszę... … i przyszedł ten kwietniowy dzień. Znów zapakował mnie na busa. Po kilku godzinach, obok mnie, wylądowała jakaś cycata Niemka. Czarna. Zupełne moje przeciwieństwo. - Ta to dopiero ma nadmiar kilogramów! - pomyślałam ale nie dałam sobie nic po sobie poznać, w końcu musimy jakoś razem przetrwać te kilka tygodni... ;) Po 6500km dojechaliśmy do celu. Wyciągnęli mnie pierwszą, potem gruba, otyła Bawarka. - Hmm...skądś znam to miejsce! - pomyślałam - No tak, nie dalej jak dwa miesiące temu byłam tu! Ruszyliśmy kolejnego dnia. Jest poniedziałek. Ostatnim razem wiatr na Saharze wiał jak szalony, dziś jest w miarę spokojnie. To dobrze, mój pan będzie ze mnie zadowolony, to straszny centuś jest i jak mu spalam więcej niż 5L/100km to jest strasznie niepocieszony... Zjeżdżamy na plażę, polatać po piasku, to pierwsze kilometry wyjazdu a ja chcę mu przypomnieć, żeby mnie traktował godnie i z czcią, nie nadwyrężał, bo na wyjazd nie dostałam nowego napędu (wspominałam coś o cętusiu ? ;) ). Po 400m mam dość, piasek jest tak grząski, że jest po prostu za ciężko. Zrzucam łańcuch z zębatki. - Hahahahaha - mój głośny (mam pusty wydech) śmiech przeszywa cisze i wyobrażam sobie minę mojego pana. Takie coś na samym początku.. ;) czuję, że będziemy jeździć na tym wyjeździe jak para emerytów ;) Po chwili mkniemy już dalej, taka jak przewidziałam - 90km/h ;) Pierwsze tankowanie – uff, jest dobrze – wyszło jakieś 4,9! Lecimy dalej, na południe, na granicę z Mauretanią. Ponoć jest szansa, że jeszcze dziś się odprawimy! Choć... w styczniu też tak mi mówili a na granicy spędziliśmy blisko 24h ;) Ostatnie tankowanie: zbiornik, kanistry i mkniemy na pierwsze posterunki. Strona marokańska odprawia nas niemal błyskawicznie, niemal... Jeszcze jakieś "małe" przygody na tym owianym złą sławą, 3km odcinku międzygranicznym i już jesteśmy po mauretańskiej stronie. Tu zaczyna się zabawa... Selfie:
-
Termoaktywne T-Shirty powstają z dzianiny stworzonej z licencjonowanego włókna Coolmax Active. Jest to lekki i przewiewny materiał o bardzo dużych właściwościach termoaktywnych. Cztero panelowa konstrukcja i luźny krój łączony nićmi Coats tworzą koszulkę która idealnie nadaje się do jazdy motocyklem, rowerem ale także do chodzenia na co dzień. Niespieralny, niewyczuwalny w dotyku i odporny na warunki atmosferyczne nadruk sublimacyjny to już tylko uzupełnienie doskonałej konstrukcji koszulki. Dlaczego Coolmax ? Opracowane przez koncern DuPont nowoczesne włókno poliestrowe przeznaczone jest do produkcji bielizny termoaktywnej. Jest to również zarejestrowany znak towarowy tego koncernu. Jego głównym zadaniem jest zapewnianie dobrej wentylacji ciała i utrzymywanie suchej powierzchni skóry. Włókno Coolmax posiada przekrój złożony z czterech lub sześciu okręgów, pomiędzy którymi znajdują się przewężenia. Taka budowa włókna zapewnia znacznie lepszą, w porównaniu do włókien naturalnych (np. bawełny), oddychalność oraz odprowadzanie wilgoci z powierzchni ciała.Tkaniny z włókna Coolmax występują w dwóch podstawowych odmianach: splotu gęstego (jersey) oraz rzadkiego (mesh). Koszulka szyta jest właśnie z tego drugiego - mesh. Tkanina typu mesh przeznaczona jest do produkcji odzieży lekkiej i przewiewnej.Włókno to, w odróżnieniu od niektórych starszych tkanin termoaktywnych (np. Rhovylu), cechuje duża odporność na promienie UV, dzięki czemu nie rozkłada się ono stopniowo na słońcu i nie wydziela przykrego zapachu. Bielizna wykonana z Coolmaxu zapewnia uczucie suchości i chłodzenia ciała, jednak nie zapewnia żadnego komfortu cieplnego. Z tego względu przeznaczona jest raczej do zastosowań letnich niż zimowych. Sulbimation Printing (Druk sublimacyjny) â technika druku wykorzystująca zjawisko sublimacji. Wydruk (CMYK) wykonywany jest specjalnymi tuszami na papierze transferowym, a następnie w warunkach wysokiego ciśnienia i temperatury przenoszony jest na materiał. Używane tusze są tuszami wodnymi, przyjaznymi środowisku i nieszkodliwymi w użyciu. Produkuje się je we Włoszech z hypoalergicznych substancji, a bez dodatku APE (Alkylphenolethoxylate). Dowodem na wysoką jakość tuszy jest certyfikat Oeko-TexÂŽ Standard 100 Druk sublimacyjny cechuje się fotograficzną jakością wydruku, wyjątkową odpornością na spieranie, ścieranie i warunki atmosferyczne. Nadruk jest elastyczny i niewyczuwalny w dotyku. Firma COATS jest największym światowym producentem nici. Od ponad 250 lat oferuje wysokiej jakości nici szwalnicze oraz specjalistyczne nici techniczne i taśmy rzepowe. Producent: HighType, Polska Rozmiarówka: XS - XXL - nie ma problemu z wymianą jeśli nie będzie pasowała + 10 dni na zwrot nieużywanej koszulki. Rozmiarówka wg tabelki (poniżej) Czas oczekiwania: od 1 dnia (jeśli mam na stanie) do 10dni roboczych (chyba, że poinformowałem inaczej). Cena: 109zł/szt. - paragon lub FVAT. Rabaty: 2-3szt. - 5% (103zł/szt.) 4szt. - 10% (98zł/szt.) + gratisowa wysyłka Koszulki dostępne również w rozmiarze 3XL w cenie 125zł Koszty wysyłki: przesyłka polecona ekonomiczna 10zł (Poczta Polska) 1-3szt. przesyłka polecona priorytetowa 11zł (Poczta Polska) 1-3szt. przesyłka kurierska 15zł - bez limitów ilościowych za pobraniem Poczta Polska - Paczka48 - 1-6szt.: 19zł (opcja dla osób z historią, powiedzmy od 100postów) Jak dobrać właściwy rozmiar: Rozłóżcie swój ulubiony T-shirt, weźcie do ręki centymetr krawiecki i pomierzcie. Koszulka termoaktywna z nadrukiem posiada takie oto wymiary ( rozłożona luzem ): XS 98 - 63 S 102 - 66 M 106 - 68 L 110 - 71 XL 114 - 73 XXL 118 - 76 3XL 122 - 78 Pierwsza cyferka to obwód koszulki, druga - jej długość. To najpewniejszy sposób trafienia dobrego rozmiaru - skuteczność 98%. Aktualnie dostępne projekty: 1. BMW R1200GS 2. BMW F800GS 3. Honda Africa Twin 4. Honda Transalp XL650 5. Honda Varadero 6. Suzuki DL650New 7. Suzuki DL650Old 8. Suzuki DL1000New 9. Suzuki DL1000Old 10. APG 1 11. APG 2 12. Morocco 13. Africa 14. Yamaha XT660 15. Yamaha Tenere 660 16. Travel&Fun 17. Triumph Tiger 800XC Powyżej to projekty, gotowe koszulki wyglądają mniej więcej tak (w realu dużo fajniej): Koszulki przetestowane na wielu wyprawach (moje prywatne jeżdżą już 4 sezon), przez wielu motocyklistów. Oczywiście w mega upalnych miejscach np. głęboka Afryka. T-shirty świetnie sprawdzają się nie tylko na motocyklu ale również w sytuacjach dnia codziennego czy na górskim trekingu. Możesz na nich polegać zawsze i wszędzie! Zdjęcia z wypraw: Zamówienia można składać w tym temacie, jak ktoś wstydliwy to zapraszam na PW, e-mail (info at przezswiat.eu) lub GG 64513. Forumowa koszulka AllRiders - w przygotowaniu.
-
Mazurska Integracja
Neno odpowiedział Neno → na temat → Imprezy forumowe, zloty, akcje charytatywne, eventy
Myślę, że +/- połowa nie da rady jechać lub nie będzie im się chciało z różnych powodów - także na miejscu zostanie sporo osób, będziesz miał z kim się integrować ;) -
Mazurska Integracja
Neno odpowiedział Neno → na temat → Imprezy forumowe, zloty, akcje charytatywne, eventy
Ja tylko uprzedzam, bo wiem, że niektórych to drażni. Staram się by to spotkanie miało charakter rodzinny w pełnym tego słowa znaczeniu, nie tylko rodziny podróżników jako takich ale również by uczestnicy mogli przybyć z żoną, dziećmi, psem, czy rodzicami bo i tak się zdarza. I jakoś tam potrafimy się dogadać. W dzień dzieci leżą w piasku, w nocy starsi... ;) Różnica taka, że dzieci są ruchliwe, starszy jak padnie to raczej leży i się nie rusza ;) Co do planów: na sobotę planuję asfaltową wycieczkę której głównym punktem będzie kwatera Hitlera, Wilczy Szaniec w Gierłoży. Ta opcja będzie odpłatna - będziemy mieli bowiem ze sobą przewodnika (jego koszt do podziału na ilość uczestników). Jak tylko będę wiedział coś więcej - dam znać. Trasa ok 200km, jakies 7-8h, start nie wcześniej niż o 11:00 więc tuz po śniadaniu ;) Co o tym myślicie ? Niedziela i poniedziałek (dla tych którzy mogą zostać do wtorku) również "wycieczkowo" ale już za przewodnika będę robił ja lub ktoś z lokalesów ;) -
Zaproszenie kieruję do wszystkich, nie ma dla mnie znaczenia czy się znamy, czy nie. Ważne by wykazać się odrobiną kultury i miejsce zostawić w stanie takim, jakim go zastaniemy. Będą znajomi z dziećmi więc odrobina tolerancji, rozsądku w "darciu ryja :D" również mile widziana. Oczywiście nocą pełna swoboda, dzieci idą spać a starszyzna robi co tylko fantazja podpowie ;) Jak znam życie to nad ranem nastąpi zmiana warty i Ci najtrwalsi zostaną zmienieni przez tych, którzy pierwsi odpadli (czyli pewnie ja :) ) i impreza będzie trwała dalej ;) Spotkanie bez planu, ot by się zobaczyć po miesiącach/latach czy też by się poznać, posiedzieć i pogadać. Przy ognisku, na pomoście, nad jeziorem - jak kto woli. Może jakąś wycieczkę sobie zrobimy w sobotę/niedzielę. Chętnie porobię za przewodnika a miejscowi myślę, że równie chętnie pomogą odkryć, przybyszom z dalszych rejonów, mazurskie/suwalskie atrakcje. W każdym razie mam ambicję by coś takiego zorganizować - jeśli wystarczy czasu - będzie. Termin (od piątkowego popołudnia do wtorkowego przedpołudnia): 03.07-07.07, jak ktoś będzie chciał zostać dłużej - zostawię klucze do działki. W tym terminie odbywa się 72 Rajd Polski - można połączyć obie imprezy (http://rajdpolski.pl/pl/news) Zapewniam: - ogrodzony teren z duża ilością miejsca pod namiot - ustronne miejsce z dala od gapiów - nieogrodzony kawałek terenu gdzie odważni mogą sobie zrobić legalny off 100x50m :) - miejsce + drewno na ognisko, kije - ławeczki, stoliczki - małą altankę w razie deszczu - dojście do dzikiego, czystego, naturalnego jeziora – Jez. Świętajno. - dwa pełne Rotopaxy o pojemności ok 9L każdy - "Bimber Whisky" i "Wiśniówki" - wspólnie przyrządzone ciepłe danie z ogniskowego gara (pewnie nawet dwa/trzy - zobaczymy) - słodkie śniadani(e)a - dwa rowerki wodne - podobno ma się pojawić jakiś DJ - jak ktoś może pomóc w zorganizowaniu nagłośnienia to byłoby super. - jeśli będą chętni z materiałem z podróży to będę dysponował projektorem, jeśli tylko pogoda pozwoli możemy na chwilę odpocząć od tanecznych rytmów, picia itd i przenieść się w świat Waszych podróży. Proszę tylko wcześniej dać znać, powiedzmy do 30go czerwca! Informacje dla tych którzy cenią sobie chociaż odrobinę komfortu: brak WC (tylko tzw. "wiejski wychodek" ) brak prysznica brak bieżącej wody 230V jest więc komóreczkę będzie można sobie podładować czajnik do zagotowania wody też się znajdzie, patelnia na jajecznicę i gaz - również. Cywilizacja jest jednak blisko: sklep z dużym wyborem piwa ok.800m ( wpław ze 300m :) ) stacja benzynowa z toaletą ok. 2km Orlik ( koszykówka, piłka nożna, siatkówka ) 200m – jest toaleta i prysznice, jak ktoś będzie miał ochotę i grzecznie poprosi to raczej pozwolą skorzystać Lokalizacja: ok 15km od Olecka: http://goo.gl/maps/BnMT Współrzędne wg Garmina: N 54*00.475' E022*18.569' Impreza bez wpisowego! Nie ma dla mnie znaczenia czy przyjedziecie motocyklami, rowerami, kamperem, PKS-em, czy grupowo autem - to nie typowy zlot motocyklowy a spotkanie ludzi... Czworonogi mile widziane! Serdecznie zapraszam! Neno P.S. Proszę zabrać kieliszek i kubeczek - będziemy unikali jednorazówek ;) P.S.2 jakby ktoś chciał mnie wspomóc w organizacji spotkania to byłoby super bo sam mogę się ze wszystkim nie wyrobić a chciałbym żeby było jak najlepiej ;) Chętnych zapraszam na PW. Zdjęcia z 2 edycji: http://tnij.org/n8vletq Relacja Gajosa z pierwszej edycji: http://tnij.org/hq5qa51
-
daje radę takie coś na asfaltach. Ganiałem z rok z takim zestawem - odpadło ze 3 razy, na szczęście kabel od navi trzymał całość ;)
-
Tez nie wiem ale po przesiadce z 62ki na Montanę 600 powiem tylko tyle - warto dopłacić różnicę ! Jedyna wada - nie zabiorę jej w góry, na rower też słabo będzie ale się da (masa, wielkość) - poza tym ideał.
-
Zostały dwa wolne miejsca. Trasa ułożona pod podróżne motocykle z pasażer(k)ami więc raczej każdy da sobie radę. Budżet na dwuosobową ekipę ok.11kzł.
-
Więc...jedziemy po mojemu. Budżet poniżej 5kzł. Zostały dwa wolne miejsca. Wyjazd w 90% OFF, śpimy pod namiotami, jemy głównie to co zabierzemy na moto ze sklepu, z rzadka jakiś obiad "w wiosce" - wyjazd trampingowy rzec by można. Dwa wieczory w Marrakeszu na zwiedzanie miasta. Zapraszamy. Przykładowe ceny lotów: Z Krakowa 696,- Z Modlina 649,- Oczywiście cena za loty w obie strony. Loty dość szybkie: 10-18h
-
Zaraz tam dychę ;) 6k będzie w sam raz a jak pojedziemy "po mojemu" to i w 5k się uda wyrobić ;)
-
Na marzec 2015r. planuję wyjazd do Maroka, tak od Marrakeszu w dół, na południe - powyżej jeszcze raczej będzie sporo śniegu i chłodno. Start i meta w Marrakeszu. Termin: 07.03-21.03.2015 Mała grupa: max 8 motocykli. Budżet: - samoloty w obie strony 800-900zł, loty 8-16h z jedną lub dwiema przesiadkami: im wcześniej kupione tym krótsze i lepsza cena. - paliwo na około 3500km: litr paliwa około 5.20zł ale możliwe, że tam też coś staniało, będę wiedział już za miesiąc... - osobodzień: 10-25 euro, w zależności gdzie danego dnia będziemy spali i jak się żywili - transport motocykla od 2500zł za lekkie enduro - ubezpieczenie KL i NNW ok.150zł Możliwość wypożyczenia przygotowanych na taki wyjazd Yamah XT660R w stanie bdb, żadne rozklekotane gruchoty! Do zwiedzenia/zobaczenia (trasa OFF + ON): standardy takie jak Essaouria, łuki skalne na plaży Legzira, niebieskie skały w Tafraout, Merzouga i jej wydmy Erg Chebbi... Oprócz tego wiele malowniczych tras - o różnym stopniu trudności, większość z zacięciem OFF, który można oczywiście objechać asfaltem. Przygoda czeka, zapraszam. Pytania : PW lub [email protected] Można też dzwonić: 603 203 7 zero zero, telefon czynny w godzinach 11-20. Nie ma głupich pytań, mogą być tylko głupie odpowiedzi ;)
-
Temat jest taki, że planujemy z ekipą szybki wypad (2 tygodnie w siodle) do Afryki Zachodniej - jak w temacie a może i ciut więcej. Mali, Gambia - wszystko w zasięgu ręki. Mi zajmie to troszkę dłużej - ciągnę motocykle do Dakhla na Saharze Zachodniej. Na przyczepie mam miejsce na motocykle o łącznej wadze do 950kg – chętnie zabiorę kogoś, czy to do Maroka, czy po prostu z nami. Termin: 11.04.2015 - 25.04.2015 Info dla tych co chcieli by pojechać z nami: - na szybko obliczony cały budżet wyjazdu powinien oscylować w okolicach 8kzł. Jeśli ktoś ma zrobione szczepienie na żółtą febrę to odpowiednio taniej (210zł). W tej kwocie mieści się chyba wszystko: transport moto, bilety lotnicze, paliwo, wizy, kuracja antymalaryczna, kilka noclegów, ubezpieczenie. Żarcia nie liczę bo w domu też trzeba jeść. - do przejechania ok.5kkm. - jedziemy na maszynach klasy ADV 190-240kg (F800GS, R1200GS + moja Yamaszka ;) ) - głównie asfalty, choć pewnie jakieś proste szutrowe odcinki też na naszej drodze się pojawią z tym, że przesadzać nie będziemy bowiem maszyny będą obute w opony klasy Mitas E07 czy Heidenau K60Scout. - noclegi głównie w namiotach, co kilka dni, w zależności od dostępności - nocleg pod dachem by się oprać i porządnie wykąpać. - w czym będę mógł pomogę, doradzę, załatwię: wizy, szczepienia, bilety lotnicze, mapy, sprzęt kempingowy, opony itd. Jak by ktoś miał szczegółowe pytania - zapraszam na PW/e-mail Nie jest to wyjazd komercyjny, na razie brak planu szczegółowego w stylu co zobaczymy, gdzie konkretnie pojedziemy. Kłębią się w mojej głowie takie miejsca jak słynny Dakar, cmentarzysko statków czy różowe jezioro. Będą chętni - będziemy myśleli, wspólnie! Jako, że na początku stycznia wyruszam w około 7 tygodniową trasę – kontakt będzie raczej mizerny i tylko przez e-mail ([email protected]). Proszę o cierpliwość ;)
