Skocz do zawartości

Hermes

Administratorzy
  • Liczba zawartości

    2 217
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Hermes

  1. Szybko idzie CI pisanie. Ja mam średnio roczne poślizgi :P Wracając do Słoweni - nie sądziłem, że jest ona taka ciekawa. Chętnie bym zwiedził Jaskinie. Jak w czerwcu robiliśmy Bałkany to wroga 206 była zamknięta... A szkoda, bo widzę że trzeba tam wrócić. Z pogodą nie trafiliśmy, jak Ty - w górach padało :P Ciekawe też, że chcieli od Was paszporty na campingach na chorwacji - nigdy mi się to nie zdarzyło. Powiem więcej - rzadko kiedy trzeba było cokolwiek wypełniać :D Super się czytało, piękne fotki!! Chylę czoła Ani!!
  2. Hermes

    Audio i pokrewne

    Kolumny już grają :D
  3. Hermes

    Spam post

    Teraz zostało tylko Bałkany i Indonezje opisać :P Chyba zostawie to na zimowe wieczory :D
  4. Hermes

    Sprzeda mieszkanie w Krakowie

    Nieodpowiedni dział, ponadto 1 post i ogłoszenie. Kosz
  5. Robimy liste! Miejsce niedaleko Krakowa. W zależności ile osób będzie chętnych tam pojedizemy. 1. Hermes
  6. 29.09-1.10 Zlocik. Rezerwujcie termin. Lokalizację ustalam
  7. Z niecierpliwością czekam na info! Wysłane z mojego Tapatalka
  8. Hermes

    sprzęt biwakowy

    Koniecznie puch? Ja jestem zachwycony http://allriders.pl/forum/topic/500-peme-ultralight-1000/ Stosunek jakość/cena zajebista!
  9. No wreszcie!! Ertkowa fotorelacja :D Czekam z niecierpliwością! Kolega Borowy za Wawy? Babcie Afryke widzę przegoniłeś :P
  10. Nikt nie chce się podjąć organizacji? :D to nic trudnego
  11. Jest legalne, jeśli nie przekraczasz lini, a mieścisz się z autem to jest wszystko ok - tak słyszałem.
  12. Kolejna fajna strona z traskami OFF: http://www.transeurotrail.org/
  13. Ja chyba raczej nie bd miał czasu nic ogarnąć, także rozpoczynam gadke na temat zlotu jesiennego.
  14. Dzięki!! Jeden z najlepszych moich tripów. Teraz biorę się za opisywanie tegorocznych Bałkan :P
  15. Dzień 1 (11.06.2016) Trasa +/- Przejechany dystans: 898 km W siodle: 12 godzin Wyprawa dookoła Bałtyku zawsze mi się marzyła. A, że nadarzyła się okazja by takie przedsięwzięcie zrealizować to długo nie myśląc wsiedliśmy na motocykle i pojechaliśmy przed siebie. 5 czerwca oświadczyłem się mojej Narzeczonej, a 11 (by odreagować :P)) ruszałem spod bloku w kierunku Skandynawi... Wszystko szybko się działo. Miało być nas 5, lecz stało się co się stało (wymuszenie rowerzysty na drodze) i ostatecznie pojechaliśmy w 4 - WojtekB, Dondi, Zibi i ja. Wujek Wojtek wyruszył kilka dni wcześniej - odwiedził Zibiego w Niemczech i przez Danie razem dotarli do Norwegii. Z Dondim w sobotę (11.06) rano umówiliśmy się pod Lidlem na Pachońskiego i wyruszyliśmy w stronę Świnoujścia na prom do Ystad (Szwecja) - mieliśmy wypłynąć o 22:00. Na wysokości Zawiercia coś mnie tknęło, by sprawdzić czy mam wszystkie dokumenty - okazało się, że zostawiłem dowód rejestracyjny w domu... Nie rozwodząc się długo, zdąrzyliśmy na prom :P Dzień 2 Trasa +/- Przejechany dystans: 889 km W siodle: 12 godzin Z Wujkiem i Zibim mieliśmy się spotkać w miejscowości Ål na campingu. Całą niedzielę potraktowaliśmy mocno tranzytowo, co pozwoliło nam wyrobić się z czasem. Przez Szwecje jechało się bezproblemowo. Drogi dobre, ruch znośny, jedynie paliwo drogie... Jak to w Skandynawii. Przekroczenie granicy poszło bardzo szybko, żadnego korka ani jakiś innych nieprzyjemności. Co dało się zauważyć - mijaliśmy niezliczone ilości Tesli. Po początkowym zachwycie i ekscytacji, z czasem, widok ten nam spowszedniał. Oslo troszkę nas spowolnił - duży ruch, dużo świateł, słabo oznaczone zjazdy. Przez to, że czas mieliśmy dobry, postanowiliśmy odbić na E16 i później 51 w stronę Ål. 51 fajna dróżka, ale trzeba uważać na kierowców - ścinają zakręty (miałem kilka sytuacji na czołówkę). Dzień 3 Trasa +/- Przejechany dystans: 347 km W siodle: 8 godzin Kolejnego dnia, wszyscy razem wyruszyliśmy w kierunku północnym. Drogą 52 dojechaliśmy do 53 po czym zatrzymaliśmy się przy jeziorze Tyin. Nie mogliśmy się oprzeć widokom i wjechaliśmy na kilkanaście kilometrów wgłąb drogi 252. Byłem zachwycony tym co widziałem, a to dopiero początek urokliwej Skandynawii. Droga 55 - majstersztyk. Trudno było się skupić na prowadzeniu motocykla, gdy dookoła takie widoki. Uroczeni otaczającą nas scenerią rozbiliśmy się na dziko, gdzieś przy drodze 55. Biwak przy rzece wypływającej z gór, w lesie - to jest to o czym marzy niejeden włóczykij. Zmrok nie chciał zapaść... A impreza trwała dalej. Dzień 4 Trasa +/- Przejechany dystans: 588 km W siodle: 12 godzin Rano okazało się, że Zibi gdzieś zgubił kluczyki od swojej lokomotywy... Rozpoczęła się akcja przeczesywania obozowiska... Po 30 minutach znalazłem zgubę w Jego śpiworze:P Dziś zaliczyliśmy drabinę troli, Geirangerfjord i parę innych ciekawych miejsc. Mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu, bo wszystko było pozamykane na pięć spustów. Na jednym campingu znaleźliśmy nr do właściciela i po krótkiej rozmowie postanowił łakawie przyjechać i dać nam klucze do jednego z domków... Dzień 5 Trasa +/- Przejechany dystans: 753 km W siodle: 14 godzin Tego dnia chcieliśmy dotrzeć w okolice miejscowości Bodo. Droga E6 pomimo tego, że jest drogą tranzytową, bardzo mi się podobała. Przyjemnie kręta, z dobrą nawierzchnią, znikomym ruchem. Czego chcieć chcieć więcej! Po drodze przekroczyliśmy koło podbiegunowe - niesamowite uczucie :P Dzień 6 Trasa +/- Przejechany dystans: 199 km W siodle: 4 godziny (+4 prom) Lofoty!! W Bodo mieliśmy szczęście, bo na prom czekaliśmy jedynie 40 minut. Mieliśmy nadzieje, że będziemy płynąć wodolotem, ale się nie udało. Już z daleka, na widok wyłaniających się na horyzoncie szczytów, w moich oczach pojawiły się iskierki. Piękny archipelag rozpościerał się przed nami. Dojechaliśmy do końca drogi w stronę oceanu Atlantyckiego - miejscowość o majestatycznej nazwie Å. Wszędzie pełno suszarni i wędzarni ryb. Śmierdziało niemiłosiernie... Na szczeście wiatr cały czas mocno wiał i do kasku nie wdzierały się nieprzyjemne zapachy. Lofoty oczarowały mnie swym pięknem. Śliczne białe piaszczyste plaże, szafirowa woda przy brzegach, liczne laguny. CUDO!! Ale po tym co wyczytałem i widziałem w internecie to spodziewałem się troszkę więcej - niemniej to jedno z piękniejszych miejsc w jakim byłem. Jak wcześniej wspomniałem wiatr nieustannie wiał. By zagotować wodę na posiłek, musieliśmy to robić w kibelku :P Trafiliśmy na bardzo fajny camping w Ørsvågveien, gdzie robiliśmy namioty nad samą wodą. Tego dnia grała Polska - udało się oglądnąć mecz! Dzień 7 Trasa +/- Przejechany dystans: 500 km W siodle: 10 godzin Powoli żegnamy się z Lofotami. Pojechaliśmy na północ do Dragnes, ale droga nas nie "porwała", więc zawróciliśmy by zrobić kółeczko w Bø. Tego dnia było bardzo zimno... Ubraliśmy przeciwdeszczórki, by jeszcze jedna warstwą próbować zatrzymać ciepło... W Sortland rozdzieliliśmy się z Zibim - nie miał ochoty jechać dalej na zachód - powiedział że zaczeka na nas w mieście i w międzyczasie zje coś ciepłego... W trójke pojechaliśmy przed siebie. Gdy wróciliśmy na umówione miejsce Zibiego nie było... Wujowi napisał smsa, że wraca do domu. Została nas trójka. Przygodę z Norwegią trzeba było kończyć. Skierowaliśmy się w stronę Szwecji. Po drodze wpadliśmy do sklepu kupić m.in. po steku z renifera. Nie umieliśmy odczytać co było napisane na opakowaniu, to wzięliśmy coś co było droższe od pozostałych rzeczy... I gdzieś na drodze 825 trafiliśmy na super camping. Domki na palach w jeziorze. Mega klimat! Jak połączyliśmy się z internetem i przetłumaczyliśmy co było napisane na naszych stekach zrobiło nam się smutno... Wieprzowina... Dzień 8 Trasa +/- Przejechany dystans: 504 km W siodle: 9 godzin Tego dnia przemierzamy Finlandię w poprzek. W drodze do świętego Mikołaja, robimy sobie zdjęcie z nieszczęsnym reniferem i sympatyczną panią. Nieszczęsnym, bo stanął mi kopytem na czubek prawego buta i zgiął metalowy nosek... Do tej pory mnie uwiera... U świętego Mikołaja syf, kiła i mogiła. KOMERCHA, KOMERCHA I JESZCZE RAZ KOMERCHA. Robimy parę zdjęć i uciekamy czym prędzej. Zbliżając się do granicy z Rosją widzimy coraz więcej ciapatych. W Kusamo jest ich bardzo dużo. Jeżdżą przeważnie rowerami. Firmowe ciuchy, iphone przy uchu... Dziwny widok... W miejscowości Hossa znajdujemy wreszcie jakiś camping. Jako, że powoli myślałem o zmianie motocykla, napatoczył się tam właściciel BMW F800GS Adventure. Chwilke z nim pogadaliśmy. Mówił, że nie kupiłby drugi raz tego motocykla. Motywował to tym słabym prowadzeniem małego GSa, ale jako zalete wymienił małe spalanie. Dzień 10 Trasa +/- Przejechany dystans: 635 km W siodle: 10 godzin Jedziemy dalej na południe. Wielokrotnie przebiegały nam renifery przez drogę. Trzeba na nie szczególnie uważać, bo są nieprzewidywalne. Łosie też widzieliśmy. Stały w robie przy drodze i patrzyły sie na nas. Głupek :P Kilometry mijały powoli. Drogi w Finlandii sa monotonne i zasadniczo pozbawione zakrętów. Krajobraz jest przewidywalny, ale mnie się to podobało w odróżnieniu Dondiego i Wuja. Było fajnie dziko. Odległości między domami nieraz wynosiły po kilka kilometrów. Nocleg wypadł nam przy największym jeziorze w Finlandii. Na recepcji poznajemy bardzo sympatycznego fina, który pokazuje nam na mapie ciekawe miejsca w okolicy. Tu warto wspomnieć o różnych typach ludzi w Skandynawii. Norwegowie są bardzo powściągliwi, małomówni i nieufni w stosunku do obcych. Wydają się wiecznie smutni i przygnębieni. Finowie to zupełne ich przeciwieństwo - otwarci, radośni, weseli. Kompletnie dwa różne światy. Dzień 11 Trasa +/- Przejechany dystans: 217 km W siodle: 5 godzin Wszyscy budzimy się z bólami głowy. Wujo wygląda najgorzej :P Musimy tu zostać jeszcze jeden dzień. Około 14 z Dondim postanawiamy pozwiedzać okolice. Wbiłem w Automape trasę Terenową i woziliśmy się po fińskich szutrach. Dzień 12 Trasa +/- Przejechany dystans: 576 km W siodle: 10 godzin (+2 prom) Dziś, w końcu, opuszczamy Puumale. Kierujemy się na południe w kierunku Helsinek. Droga strasznie nudna... Do czasu. Odcinek Virojoki - Hamina podbudował naszą wiarę w Fińskich motocyklistów. Na tej trasie spotkaliśmy ich wielokrotnie więcej niż przez ostatnie 3 dni :D Ileż można przeżyć bez zakrętów?! Na prom czekamy ponad godzinę. Nie mamy pewności czy będą miejsca dla nas, bo pierwszeństwo mają Ci co posiadają wykupione bilety. Na szczęście Wujo ma gadane, i jakoś nas upchnęli na pokładzie. Płyniemy około 2 godzin. Będąc na probie, wśród tamtejszych lokalsów, czułem się mega obco... Ludzie, których widziałem przerażali mnie. Wszędzie dookoła zapite mordy, czerwone od wódy lica, brudne ubrania, smrud, kiła mogiła... Gdy tu nagle wielkie karki, ze złotymi łańcuchami, sygnetami, zębami :P Niezły kontrast... Po dotarciu do Talina, jedziemy w stronę Bałtyku. Znajdujemy fajny camping, gdzie rozbijamy się na plaży przy Naszym morzu. Dzień 13 Trasa +/- Przejechany dystans: 773 km W siodle: 13 godzin Wujo w nocy się przebudził przez dobiegające z nieopodal śmiechy i chichy. Wygląda z namiotu i widzi nagie emerytki (pewnie na bani) biegające po plaży. Ten widok musiał Wujowi "zryć beret", bo o 5 rano zarządził pobudkę i o 7 już byliśmy w trasie. Prebałtyka szybko minęła. Przejechaliśmy ją bez żadnych problemów - jedynie na Litwie było bardzo dużo policji z radarami i trzeba było uważać. Granicę Polską przekraczamy w okolicy Sejn. Jedziemy ścianą wschodnią w kierunku południowym. By znaleźć nocleg, musieliśmy posłużyć się internetem. Po drodze, żadnej agroturystyki nie mijaliśmy. Ostatecznie trafiliśmy do ustronnego miejsca, gdzie gospodarz przyjął nas z otwartymi rękoma ;) Dzień 14 Trasa +/- Trasa +/- Przejechany dystans: 706 km W siodle: 12 godzin To już ostatni dzień naszej wyprawy. Kierujemy się w stronę miejscowości Terespol, zahaczając o Janów Podlaski. Następnie ciśniemy drogą 816 do samego końca - dawno nie jechałem tak tragiczną drogą... Nawierzchnia fatalna, łata na łacie. Myślałem, że z każdym kilometrem tracę kolejne śrubki z motocykla... Następnie odbijamy na Rzeszów i A4 wracamy do Krakowa. Podróż w liczbach: 6 odwiedzonych państw 14 dni 139 godzin w siodle 336,851 litrów wypalonej benzyny 1813,82 zł wydanych na paliwo 8035km przejechanych kilometrów Dzięki Wujo i Dondi za super wyjazd!!
  16. Hermes

    Spam post

    Kurcze, jakoś zebrać się nie mogę do pisania relacji. Bałtyk i Bałkany czekają na swoją kolej...
  17. Hermes

    OFFowo czyli enduro nie pęka .

    Ciągnie wilka do lasu :D
  18. Hermes

    KTM Adventure 1050

    Na moto zrobiłem już ponad 8kkm i co nieco o nim napiszę. Silnikowi nie mam nic do zarzucenia. Chodzi bardzo fajnie, kultura pracy znośna - delikatnie wibruje. Średnio wciąga około 5 litrów na 100km. Skrzynia dobrze zestrojona, czasem trzeba mocniej wbić bieg bo dźwignia odbije w buta :P Zestaw bardzo elastyczny. Przedniemu zawieszeniu brakuje regulacji :( Mogłoby byś troszkę twardsze ale nie ma tragedii. WP robi robotę. Tył jest ok. Moto prowadzi się łatwo i precyzyjnie. Rama jest stalowa co czuć poprzez mniejszą sztywność konstrukcji - po przesiadce z DL 650 gdzie była aluminiowa. Pozycja za kierownicą nie męczy. Na początku kolana mnie pobolewały, ale teraz jest ok. Kierownica mogłaby być troszkę wyżej - mam 177cm i jadąc na stojaka muszę być pochylony by trzymać kierę. Opony Metzeler Tourance Next, które są fabrycznie montowane, żałuję że nie wymieniłem od razu. Jak dla mnie są za mało terenowe - widziałbym Michelin Anakee 2 na ich miejscu, niemniej na czarnym - suchym czy mokrym - trzymają bardzo dobrze. Podsumowując - generalnie zakup jak najbardziej na plus. Jestem bardzo zadowolony z pomarańczy. Dużo opcji modyfikacji, duża dostępność do części itp. Jednym słowem polecam!
  19. Do olejarki wlałem hipol 85W140, bo 80W90 był za rzadki i na skręconym scocie na 1 za bardzo srał olejem :P Taki update mały.
  20. Takie małe podsumowanie z mojej strony: Ludzie: Generalnie pozytywnie nastawieni, zasadniczo da się porozumieć po Angielsku. Trzeba uważać na dzieci, bo wyskakują na ulicę by przybić "piątkę". Zdarzył się nam incydent, że dostaliśmy kamieniem od bachorów. Drogi: Ciężko w kilku zdaniach opisać sytuację drogową w Albani. Autostradą określa się drogę rozdzieloną metalowym separatorem, gdzie nagle jest ograniczenie prędkości do 20km/h bo jest dziura w nawierzchni, gdzie można urwać koło... Jest dużo dróg słabej jakości, gdzie po libacji poprzedniego dnia może zrobić się nie wesoło. Albańczycy cały czas asfaltują co mogą. SH20 jest cała zrobiona, a opony na nowych nawierzchniach się kleją niesamowicie. Szutrów jest bardzo dużo o skali trudności od 1 do 10. Dojazd do Theth (od miejsca gdzie kończy się asfalt) jest trudnym odcinkiem. Od momentu częściowego wyasfaltowania drogi, wszyscy się pchają dalej do Theth. Droga jest mocno wyślizgana i kamienista. Są liczne koleiny. Ruch dosyć duży, lokalsi wożą turystów busami i jeepami. Generalnie na każdej drodze, bez względu czy to OFF czy ON trzeba się spodziewać za zakrętem: szuterku, kamyczków, rozjeżdżonego łajna, świń, owiec, kóz, krów, koni i żółwi ;) Noclegi: Mam wrażenie, że komercjalizacja regionu przebiega na HURRAAAAAAAA bez żadnego pomyślunku. Dużo się buduje, mało wykańcza - jest wiele pustych budynków pozostawionych w stanie surowym. Cena za spanie na osobę to około 10E. Zycie: Ceny są mocno zróżnicowane. Miałem wrażenie, że za każdym razem próbują nasz oszukać podczas zakupów... Raz za te same zakupy płaciliśmy np. 50zł a raz 20zł ;) W górach jest dużo źródełek z pitną wodą, gdzie można uzupełnić zapasy płynów. Paliwo: Stacji jest jak psów. Cena za PB95 to około 165 Lek. Jeśli chodzi o jakość benzyny to jest ona licha. Mało która stacja pozwala na płatność kartą - trzeba mieć gotówe! Płatności: Bankomatów jest bardzo mało jak i możliwości płatności kartą. Leki wypłaciłem w pierwszym napotkanym bankomacie.
  21. Jednym słowem - prawie jak Jawa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.